"(...) żaden dokument nie wyjaśnia czegoś, co dla nas jest fundamentalne: Gibraltar nie należy do Zjednoczonego Królestwa" - powiedział Sanchez, przemawiając podczas konferencji ekonomicznej w Madrycie. "Na dziś, jeśli nie będzie zmian (w tekście porozumienia - PAP) odnośnie do Gibraltaru, Hiszpania zagłosuje przeciw umowie o brexicie". Dodał, że jego rząd nie może zaakceptować, aby los Gibraltaru zależał od negocjacji UE z Wielką Brytanią, ponieważ te kwestie Madryt powinien omawiać bezpośrednio z Londynem. Hiszpania wciąż zgłasza roszczenia do tego należącego od 1713 r. do Wielkiej Brytanii terytorium na Półwyspie Iberyjskim. Dwustronne rozmowy W połowie października premier Sanchez podkreślał, że władze Hiszpanii i Wielkiej Brytanii będą prowadzić oddzielne, dwustronne rozmowy o Gibraltarze oraz że dyskusje te mają się skupić na kwestiach środowiskowych, podatkowych i handlu tytoniem. Również szef hiszpańskiego MSZ Josep Borrell zapowiedział w poniedziałek, że jego kraj nie zaakceptuje w czasie zaplanowanego na 25 listopada unijnego szczytu porozumienia w sprawie brexitu bez wcześniejszej umowy między Madrytem a Londynem na temat Gibraltaru. Skrytykował też autorów umowy w sprawie brexitu za brak uwzględnienia w projekcie oczekiwań Madrytu. Hiszpania chce, by przyszłe rozmowy na temat stosunków między Brukselą a Londynem nie obejmowały Gibraltaru, lecz by sprawa ta była tematem rozmów jedynie między Hiszpanią a Zjednoczonym Królestwem. "Dopiero w środę zdaliśmy sobie sprawę, że dokument ten w artykule 184 nie daje nam żadnych gwarancji na indywidualną umowę hiszpańsko-brytyjską dotyczącą Gibraltaru. (...) Przyszłe rozmowy o Gibraltarze zostaną rozdzielone. Do tego czasu nie zgadzamy się na porozumienie z Wielką Brytanią" - mówił w poniedziałek Borrell. Przypomniał też, że umowa hiszpańsko-brytyjska na temat Gibraltaru musi regulować szereg spraw dotyczących tego terytorium, m.in. praw pracowników, kwestii ochrony środowiska i rybołówstwa, bezpieczeństwa, a także polityki fiskalnej i funkcjonowania lotniska. Artykuł 184 umowy, o którym wspomniał Borrell, jest zdaniem hiszpańskiego rządu "dwuznaczny". Mówi o negocjacjach i stosowaniu porozumień po zakończeniu okresu przejściowego, który zaplanowano po brexicie, jednak nie reguluje konkretnych terminów. Sanchez: Ktoś w Brukseli nie wykonał dobrze swojej pracy W ubiegłym tygodniu Hiszpania z zadowoleniem przyjęła włączenie do umowy o brexicie sprawy Gibraltaru, jednak w poniedziałek Borrell wyjaśnił, że dokument "wprowadził pewne zamieszanie". Sanchez ocenił we wtorek, że skoro hiszpański rząd "jest w takiej sytuacji, oznacza to, że ktoś w Brukseli nie wykonał dobrze swojej pracy". Sprawa przyszłości Gibraltaru była jednym z problemów w wielomiesięcznych negocjacjach między Brukselą a Londynem w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Hiszpański rząd niejednokrotnie ostrzegał, że dysponuje prawem weta przy wszelkich ustaleniach, które będą dotyczyć Gibraltaru. Mógłby tym samym blokować m.in. objęcie tego graniczącego z Hiszpanią brytyjskiego terytorium zamorskiego przyszłymi umowami handlowymi. W referendum z 2016 roku, w którym Brytyjczycy zadecydowali o wyjściu z UE, prawie 96 proc. głosujących w Gibraltarze opowiedziało się za pozostaniem w Unii. Decyzja o Brexicie sprawiła, że mieszkańcy brytyjskiego terytorium poczuli się niepewnie bez "parasola" UE w stosunkach Gibraltaru z Hiszpanią. Jednocześnie około 9 tys. hiszpańskich obywateli, których byt zależy od pracy w Gibraltarze, martwi się o nią w obawie o przyszłość stosunków Madrytu z brytyjską kolonią. Gibraltar został zajęty przez Wielką Brytanię w trakcie wojny o sukcesję hiszpańską w 1704 roku i został formalnie przekazany pod zarząd Londynu na mocy traktatu pokojowego z Utrechtu z 1713 roku, stając się oficjalnie brytyjską kolonią w 1830 roku. Jego mieszkańcy dwukrotnie odrzucili w referendach z 1967 i 2002 roku możliwość przejścia terytorium pod hiszpańską jurysdykcję.