"Z zasadą jednomyślności niewiele zdziałamy przeciwko Putinom i Trumpom. Potrzebujemy nie tylko możliwości podejmowania decyzji większością głosów, ale też grup, które idą naprzód" - powiedział 72-letni Brok, który przez wiele lat był szefem komisji spraw zagranicznych PE, a obecnie jest pełnomocnikiem Europejskiej Partii Ludowej ds. negocjacji brexitu. "Potrzebujemy polityki chętnych: każdy kraj ma prawo dołączyć, ale nie musi. A chętni, przy zgodzie pozostałych, idą do przodu trzymając się ram traktatowych" - zaproponował. Europoseł, który jest bliskim współpracownikiem kanclerz Angeli Merkel uważa, że wyzwań, które przynosi współczesny świat, nie da się rozwiązać z poziomu państw narodowych. Skrytykował w tym kontekście premiera Węgier Viktora Orbana, który - według niego - dąży do ubezwłasnowolnienia i osłabienia instytucji europejskich. Oświadczył też, że zachowanie Orbana i jego partii Fidesz (która należy do tej samej grupy w PE co CDU/CSU) nie pasuje do celów i dążeń niemieckich chadeków, pracujących właśnie nad europejskim programem wyborczym. "Podkreślimy, że chcemy wspólnej Europy i wskażemy na jedyną w swoim rodzaju historię sukcesu. Wspólnie pokonaliśmy kryzys finansowy. Mamy wzrost gospodarczy i niższe zadłużenie niż USA" - wylicza Brok. "Musimy jednocześnie wzmocnić inne obszary, takie jak polityka handlowa, czy ochrona klimatu" - zadeklarował. Opowiedział się też za zwiększeniem współpracy w dziedzinie wojskowej - budową unii obronnej. Zdaniem niemieckiego polityka państwa UE mogłyby wykorzystać efekt synergii i zaoszczędzić na wydatkach na ten cel. Brok zwraca uwagę, że państwa UE wydają na obronność więcej niż Rosja - 230 mld euro rocznie.