"Zdecydowaliśmy o wzmocnieniu naszej wysuniętej obrony we wschodniej części Sojuszu" - powiedział Stoltenberg na konferencji prasowej po pierwszym dniu obrad ministrów obrony. Dodał, że cztery bataliony, które trafią do krajów bałtyckich i do Polski, będą "mocne" i "wielonarodowe". Według Stoltenberga już we wtorek kilka państw Sojuszu zapowiedziało udział w tych działaniach. Ostateczne decyzje, w tym państwa dowodzące poszczególnymi batalionami, zostaną ogłoszone na lipcowym szczycie NATO w Warszawie - zapowiedział sekretarz generalny Sojuszu. "Przełom" "To jest przełom w historii NATO" - skomentował polski minister obrony <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a>. Dodał, że wzmocnienie wschodniej flanki NATO to pierwszy krok, by powstrzymać Rosję. "To jest krok, który NATO uznało za możliwy, do skutecznego odstraszenia i powstrzymania, gdyby była próba agresji - na tak długo, zanim nie dotrą posiłki. Taki atak przerodziłby się w wojnę nie do powstrzymania, którą Rosja musiałaby przegrać i Rosja o tym wie" - powiedział szef resortu obrony. Macierewicz dodał, że dziś została podjęta decyzja o tym, kto będzie odpowiadał za wielonarodowe bojowe bataliony w poszczególnych krajach. Ale ta decyzja nie zostanie dziś upubliczniona. Oficjalnie ogłoszą ją przywódcy państw członkowskich na lipcowym szczycie w Warszawie. Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że za wielonarodowy NATO-wski batalion w Polsce będą odpowiadać Amerykanie. Niemcy mają być na Litwie, w Estonii za batalion mają odpowiadać Brytyjczycy, a Kanadyjczycy staną na czele batalionu na Łotwie.