Niestabilna sytuacja na południowym-wschodzie Europy i w Północnej Afryce, ekspansja Państwa Islamskiego oraz pogłębiający się kryzys migracyjny wymusiły na Sojuszu Północnoatlantyckim podjęcie aktywnych działań także w tym wymiarze i stworzyły kolejną płaszczyznę współpracy z Unią Europejską. Zdaniem Dereka Cholleta, aby rozpoczęty proces się udał, w pierwszej kolejności należy określić role Wspólnoty Europejskiej oraz NATO. - Na południu większość problemów ma charakter ekonomiczny i społeczny, a Sojusz nie jest przygotowany na to, żeby na nie reagować, dlatego przywództwo przejąć powinna Unia Europejska, która w kwestiach niewojskowych poradzi sobie znacznie lepiej - argumentuje. Dobrym przykładem może być konieczność zdefiniowania podejścia NATO do akcji prowadzonych na morzu. - Należy ustalić, czy Sojusz będzie wykonywać misje humanitarne, czy też zwalczać zagrożenia przez pociski balistyczne. Mamy fregatę, ale ona może być wykorzystywana zarówno w boju, jak i do przewożenia ludzi - zaznacza. NATO powinno działać jako druga siła wsparcia W opinii Dereka Cholleta, nawet jeśli na południu pojawi się operacja wojskowa, jako pierwsza do akcji musi wkroczyć Unia Europejska. - NATO powinno działać jako druga siła wsparcia. Role w tej kwestii powinny zostać określone bardzo wyraźnie, ale niestety tak się nie dzieje - tłumaczy. Największą bolączką jest brak przywództwa. - Nie ma porozumienia między krajami Europy południowo-wschodniej, brakuje też strategicznej koncepcji dla południa. Mimo, że współpracujemy na wschodzie z Afryką, to problemem jest brak przywództwa. Francja nie wykazuje cech lidera i jeśli nie weźmiemy sprawy w swoje ręce, to osiągnięcie solidarności się nie uda - przestrzega. "Pokonanie Państwa Islamskiego nie rozwiąże problemu" W kontekście walki z Państwem Islamskim nowych wyzwań również nie brakuje. - Istnieje przekonanie, że moglibyśmy z Państwem Islamskim wygrać. Wiemy przecież, jak państwa pokonywać. Dziesiątki tysięcy uderzeń lotniczych, likwidowanie bojowników to bardzo dużo, ale kiedy ISIS przestanie istnieć, problem może okazać się znacznie poważniejszy i NATO samo go nie rozwiąże. Potrzebne jest wsparcie ze strony innych organizacji, jak ONZ czy UE. Wyzwanie jest ogromne - wskazuje ekspert. Bardzo wiele opinii ściera się na temat tego, jak poradzić sobie z zagrożeniem, które jest tak złożone. - Nie chodzi przecież tylko o organizacje terrorystyczne, ale także o zapobieganie rekrutowaniu przez nich ludzi młodych. Ewidentnie widać, że koszt braku działań jest zdecydowanie wyższy niż samo działanie - argumentuje Chollet. - W walce z Państwem Islamskim NATO odgrywa ważną rolę wzmacniającą, a Unia Europejska stworzyła do tej pory narzędzia miękkie. Teraz jednak potrzebne są działania twarde. Dowodem na to jest Syria, która zdestabilizowała całą Europę i wpłynęła na wynik referendum w sprawie wyjścia ze Wspólnoty Europejskiej Wielkiej Brytanii - dodaje. Brak reakcji i ewidentne błędy strategiczne W odniesieniu do działań prowadzonych w Syrii Chollet wskazuje na ewidentne błędy strategiczne. - Syryjski kryzys trzeba było zabić w zarodku i powstrzymać w 2012 roku, ale już wcześniej, w przypadku Libii, zabrakło politycznej woli, żeby problem rozwiązać - argumentuje. Taki scenariusz był jednak możliwy do przewidzenia. - Gdy w Europie sytuacja polityczna się psuje, liczy się na Stany Zjednoczone. Europa musi dorosnąć i właściwie odpowiedzieć na wyzwania, spośród których jednym z największych są zagrożenia ze strony terrorystów jak i kryzys migracyjny - puentuje ekspert. Pierwszy tego rodzaju wspólny dokument NATO i Unia Europejska podpisały w piątek w Warszawie deklarację o wzmocnieniu wzajemnej współpracy. To pierwszy tego rodzaju wspólny dokument. Określa on nowe dziedziny oraz nowe wyzwania ważne kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa europejskiego i transatlantyckiego. Dotyczy w szczególności działań w obliczu zagrożeń hybrydowych, a także poprawy cyberbezpieczeństwa, komunikacji strategicznej, koordynacji ćwiczeń oraz bezpieczeństwa morskiego.