Po kilku godzinach oczekiwania na moskiewskim lotnisku łotewska europosłanka usłyszała, że nie wjedzie do Rosji. Zabrano jej dokumenty i poinformowano, że porannym samolotem wróci do Brukseli. W rozmowie z Polskim Radiem Sandra Kalniete powiedziała, że mogła się spodziewać takiej decyzji, bo zawsze wypowiadała się zdecydowanie negatywnie o działaniach Rosji na Ukrainie. "Bardzo żałuję jednak, że nie będę mogła złożyć hołdu politykowi, którego podziwiałam" - powiedziała Polskiemu Radiu Sandra Kalniete. Jest ona trzecią osobą z Parlamentu Europejskiego, która w ostatnich miesiącach nie została wpuszczona do Rosji. Pod koniec stycznia do listy osób niepożądanych dopisano litewskiego europosła - Gabrieliusa Landsbergisa. Ambasador Rosji przy Unii Władimir Czyżow tłumaczył wtedy, że to ze względu na napięte relacje na linii Bruksela - Moskwa i że trzeba poczekać na lepszy moment we wzajemnych kontaktach. Z kolei jesienią ubiegłego roku do Rosji nie wjechała przewodnicząca grupy Zielonych Rebecca Harms. Na moskiewskim lotnisku miała usłyszeć, że to kara za poparcie krytycznej wobec Kremla rezolucji Parlamentu Europejskiego.