Trybunał nie zakwestionował jednak zapisu o liczbie kandydatów na prezesa i wiceprezesa Trybunału, tylko umorzył ten wątek z powodów formalnych. Zgodnie z nową ustawą, prezydent powołuje prezesa i wiceprezesa TK spośród trzech kandydatów przedstawianych mu przez Zgromadzenie Ogólne (wcześniej było to dwóch kandydatów). Uzasadniając wyrok sędzia Andrzej Wróbel wyjaśniał, że sędziowie umorzyli ten wątek, gdyż wniosek Nowoczesnej i Rzecznika Praw Obywatelskich o niekonstytucyjność tego zapisu był niedostatecznie uargumentowany. Jednak zdaniem sędziego Piotra Tulei, Trybunał w tym zakresie dostrzega problem konstytucyjny, bo ustawodawca nie może w sposób dowolny regulować kompetencji Zgromadzenia Ogólnego w tym zakresie. Dlatego dzień po wyroku Nowoczesna i PO zaskarżyły przepis odnoszący się do wyboru prezesa. Obie partie we wniosku do Trybunału twierdzą, że przepisy są tak skonstruowane, iż umożliwiają wybranie wśród trzech kandydatów takiego, który nie będzie miał poparcia większości sędziów TK. Może to być nawet sędzia, który otrzymał jeden głos i to własny. To natomiast jest sprzeczne z zasadą równowagi władz i niezależności sądów, bo w ten sposób władza wykonawcza (prezydent) uzyskuje nieproporcjonalną władzę nad Trybunałem, wskazując kandydata, który nie ma poparcia większości sędziów. Posłowie wnioskodawcy podkreślają, że stawka idzie o to czy trzej sędziowie, Henryk Cioch, Mariusz Muszyński i Lech Morawski, których prezydent zaprzysiągł, zostaną włączeni do orzekania. Na razie pełne wykonywanie obowiązków uniemożliwia im prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński. Jego kadencja dobiega końca 19 grudnia.