"Obawialiśmy się, że to się wydarzy" - przyznał Michel. Dodał, że na razie jest za wcześnie, by podać liczbę ofiar zamachów. Premier przyznał, iż jest wiele osób rannych, niektóre bardzo ciężko. "To były ataki tchórzliwe, przeprowadzone z zimną krwią" - powiedział premier Belgii. Prokurator federalny Frederic Van Leeuw, który podczas konferencji prasowej siedział u boku belgijskiego premiera powiedział, że jedna z eksplozji, do których doszło na lotnisku, była najprawdopodobniej spowodowana atakiem zamachowca-samobójcy. Władze ostrzegały przed tym, że z powodu zatrzymania Salaha Abdeslama, Państwo Islamskie może dążyć do zemsty. "Potrzebowaliśmy trochę czasu na zabezpieczenie miejsc zamachów, bo trzeba było się upewnić, czy w bagażach nie było kolejnych niebezpiecznych przedmiotów" - dodał. "Na razie jest za wcześnie, by podać dokładną liczbę ofiar. Priorytetem jest udzielenie pomocy rannym, wśród których są osoby ciężko ranne" - powiedział. Służby starają się wytropić sprawców zamachów - wskazał. Według nieoficjalnych informacji podawanych przez media na lotnisku zginęło 13 osób, a 35 zostało rannych. Brukselskie przedsiębiorstwo komunikacji miejskiej STIB podało, że na stacji metra zginęło 15 osób, a ponad 50 zostało rannych. Z Brukseli Anna Widzyk <a href="https://wydarzenia.interia.pl/swiat/news-zamachy-w-brukseli-eksplozje-na-lotnisku-i-stacji-metra,nId,2167031" target="_blank">Bruksela: Eksplozje na lotnisku i w metrze</a>