Wysoki libijski dyplomata wyjaśniając motywy swej decyzji powiedział również, że pragnie "zaprotestować przeciwko represjom i przemocy wobec demonstrantów" w swoim kraju. Masakra w Bengazi W Bengazi, które w ciągu ostatnich kilku dni stało się głównym ośrodkiem oporu obywatelskiego w Libii wobec reżimu Muammara Kadafiego, trwa krwawa eskalacja: od kul żołnierzy zginęło w niedzielę co najmniej 50 demonstrantów. "To tragedia, od godz. 14 do 20.15 (czasu warszawskiego) zwieziono nam do szpitala 50 zabitych i 100 osób ciężko rannych" - powiedział dziennikarzom lekarz głównego szpitala w Bengazi. Dr Habib al-Obaidi, szef oddziału intensywnej terapii szpitala Al-Halae, mówi, że łącznie przywieziono w tym dniu do jego szpitala dwustu rannych. Według doniesień agencyjnych, wojsko Kadafiego stosuje już drugi dzień tę samą taktykę: snajperzy czekają na ludzi wychodzących z cmentarza po pogrzebie kolejnych ofiar, zastrzelonych uczestników antyreżimowych demonstracji, i otwierają ogień do bezbronnych ludzi pogrążonych w żałobie. W piątek zginęło podczas demonstracji na ulicach Bengazi co najmniej 35 osób, w sobotę wojsko zabiło przed cmentarzem co najmniej 25 uczestników pogrzebów, w niedzielę dwukrotnie więcej. Ludzie giną codziennie również w innych miastach północno-wschodniej części kraju, ogarniętej falą protestów. Ponad sto osób zginęło w Libii od wtorku, kiedy wybuchły protesty w tym kraju. Uczestnicy demonstracji domagają się ustąpienia libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, który rządzi krajem od 42 lat. Według źródeł medycznych i świadków, policja odpowiada na protesty ostrą amunicją.