Kilkanaście tysięcy osób przemaszerowało na plac Taksim w centrum Stambułu. Demonstranci mieli ze sobą flagi, portrety prezydenta Erdogana i krzyczeli "Allah jest wielki". Kilka osób wspięło się nawet na znajdujący się na placu pomnik i zawiesiło tam fotografię prezydenta. Wcześniej sam Erdogan zachęcał ludzi do wychodzenia na ulice. Tureckie władze rozesłały wiadomości tekstowe na wszystkie telefony komórkowe w kraju, by obywatele "wstawili się za wolą narodu i za demokracją". Turecki prezydent zażądał też od Stanów Zjednoczonych ekstradycji przebywającego w Ameryce muzułmańskiego duchownego Fetullaha Gulena. Erdogan uważa go za swojego największego wroga i oskarża go o zorganizowanie piątkowego puczu. Sam Gullen w wydanym oświadczeniu zaprzeczył zarzutom i potępił nieudany pucz. Tureckie władze aresztowały już niemal 3 tysiące buntowników, w tym przede wszystkim żołnierzy. Zatrzymano też kilku sędziów, a za innymi rozesłano listu gończe. Władze twierdzą, że wszystkie te osoby mają związek z niedoszłym przewrotem wojskowym. Biuro prezydenta podało, że w czasie nieudanego puczu zginęło 265 osób, z czego 161 to cywile. 104 ofiary to żołnierze, z czego część to rebelianci. 1400 osób zostało rannych.