"Dlaczego nie wysłano GROM-u?" - zastanawiają się internauci, którzy na bieżąco śledzą informacje płynące z Pakistanu. Inni zarzucają im naiwność i megalomanię. Potrzebna zgoda Pakistanu Jednak z drugiej strony, sam gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM-u, tuż po porwaniu krakowskiego inżyniera zapewniał, że jego dawni podkomendni dysponują możliwościami uwolnienia zakładnika. Tym bardziej, że GROM jest "tuż za miedzą" - nasi komandosi stacjonują w Afganistanie, likwidując bojówki talibów na granicy z Pakistanem. A od kiedy polski kontyngent ma własne śmigłowce, moglibyśmy operację odbicia porwanego przeprowadzić bez logistycznego wsparcia ze strony Amerykanów... To wszystko prawda, a zarazem... pobożne życzenia. Cytowany generał Petelicki zastrzegał, że taka operacja musiałaby się odbyć za zgodą władz Pakistanu. - Nasi żołnierze nie mogliby, tak po prostu, wejść na terytorium obcego państwa - zgadza się z generałem Janusz Zemke, były wiceszef MON, członek sejmowych komisji obrony i służb specjalnych. Polski na skandal nie stać Czy Pakistańczycy wpuściliby naszych żołnierzy na swój teren? Biorąc pod uwagę fakt, jak rząd w Islamabadzie reaguje na operacje Amerykanów, którym zdarza się naruszyć integralność Pakistanu, należy w to wątpić. - Gdybyśmy zrobili to bez ich wiedzy, mielibyśmy międzynarodowy skandal - mówi w rozmowie z INTERIA.PL Janusz Zemke. Na taki skandal, świadomie czy nie, mogą sobie pozwolić Amerykanie, ale Polska już nie. Zwłaszcza mając w perspektywie wieloletni pobyt naszych oddziałów w Afganistanie. - Nie możemy zadzierać nosa, bo bez współpracy z pakistańskim wywiadem nie poradzimy sobie z talibami, którzy przenikają stamtąd do kontrolowanej przez nas prowincji - wyjaśnia naszemu portalowi jeden z oficerów służących w PKW Afganistan. - Zresztą, aby wysłać żołnierzy, trzeba mieć odpowiednie rozpoznanie - dodaje po chwili. - A my go, niestety, nie mamy... Tam nigdy nie byliśmy mocni No właśnie - na jednym z portali już pojawił się materiał, oparty na tezie, że weryfikacja WSI doprowadziła do faktycznej dezintegracji wywiadu i kontrwywiadu. W związku z czym wojskowe służby specjalne nie były w stanie przeprowadzić efektywnych poszukiwań porwanego inżyniera. Choć trudno podważyć argument o bylejakości nowych wojskowych spec-służb, w tym konkretnym przypadku adwersarze weryfikacji chyba popełniają błąd. Potwierdzają to słowa Janusza Zemke: - W Afganistanie owszem, ale w Pakistanie nigdy nie mieliśmy dobrego wywiadu - przyznaje w rozmowie z INTERIA.PL poseł lewicy. I zastrzega, że w związku z tym wolałby nie spekulować, czy gdyby nie rozwiązano WSI, porwanego inżyniera udałoby się namierzyć, a w konsekwencji - doprowadzić do jego uwolnienia. - Na pewno jednak będę oczekiwał wyjaśnień od szefów wywiadów, przed komisją ds. służb specjalnych - zapewnia Zemke. Amerykanie też mają swoją traumę To, co usłyszą posłowie, może być swoistym raportem na temat bezsilności naszych służb. Jeśli tak się stanie, marnym pocieszeniem będzie fakt, że i Amerykanie mają z Pakistanem ogromny problem. W tej chwili w rękach porywaczy jest co najmniej kilku amerykańskich obywateli i nawet potężna CIA, wespół z innymi agencjami i armią, nie jest w stanie ich wydobyć. Poszukiwania i negocjacje trwają, ale czy przyniosą pozytywny skutek? Rodziny porwanych modlą się, by ich bliscy nie podzielili losu dziennikarza "Wall Street Journal" Daniela Pearla, który przed siedmiu laty został uprowadzony przez pakistańską Al-Kaidę. Daniel Pearl zginął po kilku dniach gehenny od uderzenia maczetą, która odcięła mu głowę. Tak samo, zdaniem talibów, zamordowano polskiego inżyniera... Marcin Ogdowski