Dokument przedstawia cztery możliwe wersje wydarzeń, informuje o schwytaniu podejrzanych o terroryzm. Podkreśla też - jak poinformowały "Wiadomości" - okoliczności niekorzystne dla żołnierzy, którzy po ataku Talibów ostrzelali wioskę Nangar Khel. "W tym czasie nie zauważono żadnych ruchów przeciwników, a w pobliskiej wiosce życie toczyło się normalnym rytmem, co potwierdzały informacje od dowódcy posterunku obserwacyjnego, który jednoznacznie stwierdził, iż nie widzi żadnego zagrożenia" - napisał w dokumencie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a>. 16 sierpnia 2007 roku polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku jednej z afgańskich wiosek - Nangar Khel. Sześcioro Afgańczyków zostało zabitych - w tym troje dzieci, dwie kolejne osoby zmarły w wyniku odniesionych ran. Dwa lata temu rozpoczął się ich proces. To pierwsza w historii polskiego wojska sprawa za złamanie konwencji haskiej i zabójstwo osób cywilnych nie biorących udziału w działaniach wojennych. W sprawie oskarżono siedmiu spadochroniarzy z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej. 1 czerwca Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił żołnierzy oskarżonych o zabicie cywilów w afgańskiej wiosce Nangar Khel. Prokuratura nie zgadza się z wyrokiem. Prokuratura wojskowa zapowiedziała, że rozważa złożenie apelacji do wyroku z Nangar Khel. Zdaniem śledczych, decyzja w tej sprawie nastąpi dopiero po analizie pisemnego uzasadnienia wyroku sądu, o które formalnie wystąpi. Z wyroku zadowoleni są oskarżeni, ale też premier, szef MON i MSZ.