"Zawsze, gdy jedna osoba dopuści się okropnego czynu, spekuluje się o jej poczytalności. Także na temat zamachu bombowego w Oslo, a przede wszystkim na temat masakry dzieci i młodych ludzi na wyspie Utoya szybko powstają psychologiczne interpretacje. Ma to jednak fatalne skutki, bo powodują, że powody i przesłanki czynu znikają we mgle jednego chorego mózgu" - pisze "Sueddeutsche Zeitung". Polityczne motywy Według komentatora dziennika należy jednak zastanowić się nad politycznymi motywami, które doprowadziły do śmierci prawie setki osób. Sam sprawca zrobił zresztą wszystko, by wyjawić te motywy. "Trzeba się nad tym zastanowić, nie ze względu na zamachowca, ale po to, by coś podobnego nigdy się nie powtórzyło" - ocenia "SZ". "Wojna przeciw kulturowemu marksizmowi i islamizacji" Jak podkreśla, zamachowiec uważał się za "herolda wojny przeciwko kulturowemu marksizmowi i islamizacji, za wypełniającego misję, która miała być pierwszym aktem walki o narodową odnowę, za jednoosobowy freikorps i indywidualne wcielenie Sądu Ostatecznego nad wielokulturowością, który jest jedynie formą zdrady narodu i ojczyzny". "Ulubiona retoryka prawicowego populizmu" "Żadne z tych wyobrażeń nie jest czymś niespotykanym. Należą one do ulubionego repertuaru retoryki prawicowego populizmu i tzw. krytyki islamu - wskazuje niemiecki dziennik. - Zamach na własny naród, mord na rodakach w imię fantazji o nawróceniu, należy do cech terroryzmu prawicowego". "Kierowała nim konsekwencja" Według komentatora gazety zdecydowanie, z jakim działał sprawca Anders Behring Breivik świadczy o tym, że kierowało nim "w mniejszym stopniu szaleństwo, a raczej konsekwencja". "Eskalacja mordu ma być w logice terrorysty dowodem jego determinacji. Potrzebował ofiar, by nadać swemu manifestowi znaczenie przesłania, którego nikt nie może zignorować. Chodzi o to, by zrozumieć powagę sytuacji. To nie był czyn obłąkańca" - przestrzega gazeta. Jaka alternatywa? Państwo policyjne? Z kolei dziennik "Frankfurter Rundschau" ocenia, że "ceną za otwarte społeczeństwo jest obecność sprytnych zbrodniarzy, którzy potrafią przedrzeć się przez systemy bezpieczeństwa". "Konsekwencje mogą być fatalne, jak w Oslo i na wyspie Utoya. Alternatywa polegająca na całkowitym państwie policyjnym byłaby jeszcze gorsza. Norwegia zmieni się w wyniku zamachów, to nieuniknione. Ale sygnały, płynące ze strony króla, szefa rządu i ludzi w całym kraju dodają otuchy" - pisze "Frankfurter Rundschau", przypominając słowa króla Haralda, który oświadczył, że wierzy "w otwartą demokrację i społeczeństwo". "Otwarte społeczeństwa są silniejsze, niż myślą" Dziennik "Die Welt" pisze zaś, że zamach w Norwegii zadał cios Skandynawii, "ostoi błogiego państwa socjalnego". "Jednak być może właśnie ten atak doda sił. Otwarte społeczeństwa są silniejsze, niż myślą - jeśli w siebie wierzą" - pisze "Welt". Koniec "iluzji o zagrożeniu z zewnatrz" Po zamachach w Norwegii nie da się już jednoznacznie określić profilu terrorystów ze względu na wiarę lub przynależność etniczną - pisze zgodnie w poniedziałek prasa w Czechach. Zdaniem "Hospodarzskich novin" atak terrorystyczny w Oslo pozbawił Europę iluzji o niebezpieczeństwie grożącym z zewnątrz, że przeciwko "nam" są tylko islamiści, czyniący wszystko, aby zniszczyć nasz świat. Gazeta podkreśla, że z krwawej masakry w norweskiej stolicy wypływa stara, zapomniana prawda: każdy ekstremizm jest niebezpieczny, bez względu na wiarę, przynależność narodową, czy etniczną. "Chrześcijanie czują się urażeni" "Mlada fronta Dnes" zauważa, że w Norwegii zabijał człowiek wykształcony, który powołuje się na Winstona Churchilla, angielskich filozofów oraz zasady chrześcijaństwa. A chrześcijanie - dodaje dziennik - którzy dotychczas bez problemu wiązali islam z terroryzmem i zagrożeniem, czują się urażeni i powtarzają, iż sprawcą był psychopata. "Breivick po prostu nie chciał, by zasady dyktował liberalny mainstream". I zabił prawie 100 osób "Lidove noviny" zdumione są natomiast skutecznością, z jaką zabijał sprawca, a zamach w Norwegii porównują z atakami w USA z 11 września 2001 roku. W Oslo i Nowym Jorku zaskoczenie wzbudza to, jak wielkie zniszczenia da się osiągnąć z pomocą improwizowanych środków, wykorzystanych przez terrorystów - pisze gazeta. "LN" zwracają też uwagę, że we współczesnej Europie część społeczeństwa czuje się sfrustrowana brakiem wpływu na decyzje elit i wypieraniem z debaty publicznej wszelkiego sprzeciwu wobec politycznej poprawności. Sprawca zamachów w Oslo i na wyspie Utoya "Anders Breivik nie bredził o światowym kalifacie, ani o 72 hurysach czekających w raju na męczenników. Po prostu nie chciał, aby zasady dyktował liberalny mainstream i nie zawahał się w tym celu zabić około 100 ludzi" - podkreślił komentator dziennika Zbyniek Petraczek. "Breivick nawiązywał do Putina" Anders Behring Breivik - podejrzany o dokonanie piątkowych zamachów w Norwegii, w których zginęły 93 osoby - nawiązał w swoim manifeście do rządów premiera Rosji Władimira Putina - ujawnił w poniedziałek dziennik "Kommiersant". W liczącym 1500 stron i zamieszczonym w internecie dokumencie, zatytułowanym "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości", Breivik odniósł się do Rosji, podejmując kwestię "idealnego sposobu rządzenia". "Niefunkcjonująca w Europie demokracja mas powinna zostać zastąpiona przez formę demokracji kierowanej, przypominającą tę w Rosji" - napisał Breivik w manifeście, cytowanym przez "Kommiersanta". "Spośród rosyjskich polityków autor tekstu najczęściej nawiązuje do premiera Władimira Putina. Właśnie jego i papieża (Benedykta XVI) umieszcza na liście osób, z którymi najbardziej chciałby się poznać" - pisze moskiewski dziennik. "Putin sprawia wrażenie przywódcy sprawiedliwego i zdecydowanego, zasługującego na szacunek" - dodaje Breivik w manifeście. Poproszony przez "Kommiersanta" o komentarz rzecznik rosyjskiego premiera Dmitrij Pieskow podkreślił, że autor manifestu jest "szaleńcem z piekła rodem". "Bez względu na to, co powiedział czy napisał, nie można tego inaczej traktować jak majaczenie szaleńca" - skomentował Pieskow. Manifest, który traktuje przede wszystkim o "wojnie rasowej", sposobie, w jaki Europa może się uwolnić od imigrantów, zawiera również szczegółowy opis zamachu terrorystycznego. "Litwa jest bliska tragedii, bo toleruje skrajny nacjonalizm i" Litwa jest bliska tragedii, gdyż panuje tu powszechna tolerancja dla skrajnego nacjonalizmu i nienawiści - pisze w poniedziałkowym komentarzu zastępca redaktora dziennika "Lietuvos Rytas" Rimvydas Valatka, nawiązując do tragedii w Norwegii. "Podżeganie do powszechnej nienawiści stało się u nas najważniejszą narodową dziedziną polityczną. Listę wrogów oficjalnie tworzą i neonaziści, i prezydent, i posłowie. (...)Asortyment wrogów jest duży: Żydzi, Polacy, pedofile, oligarchowie..." - pisze Valatka i zaznacza, że "tego wszystkiego w Norwegii nie było, tym niemniej +pewien patriota+ zastrzelił prawie 100 osób". Wśród przytaczanych przykładów niebezpiecznego radykalizmu, panującego w społeczeństwie litewskim, jak też wśród władz kraju Valatka wymienia m.in. tradycyjne już, coroczne marsze skrajnie nacjonalistycznej młodzieży pod hasłem: "Litwa dla Litwinów", którego organizatorem jest - jak podkreśla autor komentarza - "urzędnik państwowy". "Elity polityczne Litwy są słabe i tchórzliwe. Politycy nie znają i nie chcą znać nowego pokolenia, które wyrosło i zagrożeń, jakie ze sobą niesie" - czytamy w komentarzu. Rimvidas Valatka zastanawia się, "jak długo na Litwie, gdzie nienawiść wisi w powietrzu, trzeba będzie czekać na tragedię podobnej do tej, która się wydarzyła w Norwegii".