Fakt ten okazał się dla policji mało znaczący i nie zarządzono wówczas obserwacji Brevika. Kristiansen dodała, że jej służba otrzymuje bardzo wiele informacji na temat wielu osób, ale Brevik prowadził "niezwykle praworządne życie" i nie było wobec niego żadnych podejrzeń. Sprawca zamachów w Norwegii prowadził tak anonimowe życie, że jego zamiary były nie do odkrycia; nie udałoby się to nawet wschodnioniemieckiej służbie bezpieczeństwa Stasi - oświadczyła norweska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (PST). "Po przekopaniu tysięcy dokumentów, transakcji i śladów elektronicznych Andersa Behringa Breivika znaleźliśmy tylko jedną bagatelną transakcję zakupu chemikaliów wykonaną w Polsce. Nigdzie więcej nie ma jego nazwiska. Po prostu nie ma nic, żadnych śladów. Wygląda na to, że prowadził naprawdę podwójne życie, nie wychylając się w żadnej kwestii" - powiedziała szefowa PST Janne Kristiansen w wywiadzie dla dziennika "Dagbladet". "Nawet wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa Stasi nie odkryłaby jego zamiarów" - mówiła Kristiansen. "W najbardziej fantastycznych scenariuszach nie przypuszczaliśmy, że pierwszy duży akt terroru w Norwegii mógłby być wykonany przez białego, młodego człowieka mieszkającego w prestiżowej i bogatej dzielnicy Oslo" - podkreśliła. Kristiansen oceniła zamachy w Oslo i na wyspie Utoya jako "ekstremalnie wyrachowane i przeprowadzone z zimną krwią". Anders Breivik zastrzelił na wyspie Utoya 68 osób. Jest też odpowiedzialny za zamach bombowy w Oslo. Norweska policja poinformowała, że liczba ofiar piątkowej strzelaniny na norweskiej wyspie Utoya jest niższa niż początkowo podawano i wynosi obecnie 68. Jednocześnie według najnowszych informacji policji, w eksplozji bomby w Oslo zginęło 8 osób, a nie jak wcześniej podawano 7.