10 kwietnia lot zakończył się tragicznie nie dlatego, że popełniono pojedynczy błąd. Złamano szereg barier, zabezpieczających przed tego typu sytuacjami - czytamy w dokumencie. Oprócz złej pogody, nieprzygotowania lotniska, jego fatalnego wyposażenia i złej pracy rosyjskich kontrolerów o katastrofie zadecydowały błędy załogi, zły proces jej przygotowania, a także organizacji 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.Wśród błędów w organizacji lotu raport Millera wymienia brak uprawnień załogi do prowadzenia maszyny tego typu, pobieżne, nieregulaminowe szkolenie, brak lotów treningowych i złamanie szeregu przepisów, dotyczących dopuszczania do pilotażu w trudnych warunkach. Komisja Millera zarzuca organizatorom brak odprawy pilotów dzień wcześniej, pośpieszne przygotowanie załogi spowodowane jej spóźnieniem na lotnisko, nieuzgodnioną z producentem przebudowę samolotu, zwiększającą liczbę pasażerów, a także rezygnację z obecności rosyjskiego "lidera" na pokładzie maszyny. Przypominając te ustalenia <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-maciej-lasek,gsbi,1560" title="Maciej Lasek" target="_blank">Maciej Lasek</a> zwraca uwagę, że za nadzór nad działaniem 36 pułku specjalnego odpowiadał Dowódca Sił Powietrznych. Podkreśla też, że przyczyn katastrofy smoleńskiej należy szukać na wiele miesięcy wcześniej w złożonym procesie przygotowania lotu.