- Rozmowa trwała dwie godziny, a samo posiedzenie trzy godziny. Niestety nic więcej powiedzieć nie możemy - mówi Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH. Wykładowca krakowskiej uczelni i ekspert komisji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoniego Macierewicza" target="_blank">Antoniego Macierewicza</a> przyznał, że mijał się z prawdą mówiąc, że prezydencki tupolew nie zszedł w Smoleńsku poniżej 100 metrów. To spowodowało, że działalnością profesora Rońdy zainteresowała się komisja etyki AGH. - Kłamstwo to pierwszy z zarzutów, drugi to podważanie autonomii uczelni i rektora, oraz wypowiadanie się w tematyce poza zakresem kompetencji - wylicza Bartosz Dembiński. Prace komisji etyki mają zakończyć się na początku przyszłego tygodnia. Wtedy będzie wiadomo, czy profesor poniesie jakieś konsekwencje. Jacek Rońda twierdził, że jest w posiadaniu ważnych dokumentów na temat okoliczności smoleńskiej tragedii. Miały one dowodzić, że samolot prezydencki, który rozbił się w Smoleńsku, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Okazało się to jednak kłamstwem, a profesor przyznał się, że nigdy takich dokumentów nie posiadał. Od jego działalności w komisji Macierewicza Akademia Górniczo-Hutnicza odcięła się ponad miesiąc temu.