O złożeniu zawiadomienia do prokuratury posłowie Platformy Obywatelskiej poinformowali przedstawicieli mediów w poniedziałek przed południem. Podobne działania podjęła również Nowoczesna (kliknij i dowiedz się więcej). - W naszej ocenie mandat marszałka Kuchcińskiego się wyczerpał. Żądamy jego natychmiastowej dymisji i zrzeczenia się immunitetu - powiedział Cezary Tomczyk. - Marszałek Kuchciński nie może pełnić dłużej swojej funkcji - dodała Agnieszka Pomaska. Zdaniem Sławomira Nitrasa, Marek Kuchciński powinien pożegnać się ze stanowiskiem, ponieważ to on odpowiada za kryzys w Sejmie. - Od dwóch dni nikt nie widział człowieka, który doprowadził do największego kryzysu konstytucyjnego. Marszałek Kuchciński zniknął - tłumaczył poseł PO. "Warunek zaporowy opozycji" Czy oczekiwania opozycji są zasadne i wkrótce możemy spodziewać się zmiany w fotelu marszałka Sejmu? - To jest niewykonalne. Wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość się na to nie zgodzi - powiedział w rozmowie z Interią prof. Piotr Wawrzyk. - Opozycja zdaje sobie sprawę z tego, że to jest warunek zaporowy. Kto go stawia, nie chce tak naprawdę zakończenia sporu - dodał ekspert z Instytutu Europeistyki UW. Podobnego zdania jest Norbert Maliszewski, prof. UKSW. - Nie sądzę, żeby PiS chciało uczynić kozłem ofiarnym marszałka Kuchcińskiego. Po pierwsze to nie rozwiązałoby sytuacji, a po drugie oznaczałoby przyznanie się do błędu, wysłanie komunikatu, że PiS jest winne. Owszem, marszałek popełnił sporo błędów, ale jego odwołanie tylko pogłębiłoby chaos - zaznaczył. Nie tylko poseł Szczerba Według psychologa społecznego z UKSW do kryzysu w Sejmie nie doszłoby, gdyby Marek Kuchciński zachował podczas piątkowych obrad zimną krew. - To był błąd marszałka Kuchcińskiego. Szybkie przywrócenie posła Michała Szczerby pozwoliłoby rozładować niepotrzebne PiS-owi napięcie. Jednak żeby opinia publiczna nie miała przekonania, że opozycja wygrała w tej małej bitwie, rozpętano tuż przed świętami wojnę. Jej rezultat zależy od tego, kto będzie prowadził do kompromisu, a nie do mobilizacji zwolenników - podkreślił Norbert Maliszewski. Piotr Wawrzyk zwrócił uwagę, żeby przyczyn piątkowych wydarzeń w Sejmie i reakcji marszałka nie ograniczać wyłącznie do wykluczenia z obrad posła Szczerby. - Wcześniej mieliśmy całą niepoważną dyskusję prowadzoną przez posłów Nowoczesnej i PO, którzy przedłużali obrady, nic do nich merytorycznie nie wnosząc. Marszałek musiał to w pewnym momencie przerwać, trafiło na posła Szczerbę. To nie było działanie wymierzone w zachowanie jednego posła - podkreślił nasz rozmówca. I dodał: - Opozycja lubuje się w przedłużaniu obrad, proszeniu o przerwy, zadawaniu licznych pytań, a później narzekaniu, że obrady odbywają się w nocy. Myślę, że taki sam plan był w tym przypadku i potem powiedzenie, że nad budżetem debatuje się w nocy. Marszałek chciał to przeciąć. Nieraz uniemożliwiał posłom tego typu działania, dotąd opozycja tak nie reagowała. Nie wydaje mi się, żeby zrobił coś, co odbiega od tego, co robili wcześniejsi marszałkowie z różnych opcji politycznych, w tym z PO. Obie strony muszą ustąpić Norbert Maliszewski zaznaczył, że rozpoczęty w piątek w Sejmie kryzys może przynieść partii rządzącej spore straty. Opozycji dodał natomiast paliwa, którego dotąd nie potrafiła samodzielnie pozyskać. - PiS chce ten kryzys opanować, ale w taki sposób, żeby nie stworzyć wrażenia, że rząd się przestraszył lub ktoś z obozu rządzącego jest szczególnie winny. Zmiana marszałka byłaby symbolicznym przyznaniem się do błędu i błędem w zarządzaniu kryzysowym. Co zatem nastąpi? Wycofanie z obostrzeń dla mediów, to na pewno, potrzebny jest jeszcze jakiś gest. Nie spodziewam się jednak powtórki głosowania. Wcześniej prezes PiS uznał, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem - powiedział Interii psycholog społeczny z UKSW. Piotr Wawrzyk stwierdził natomiast, że długotrwały kryzys może doprowadzić do paraliżu państwa. Za taki stan rzeczy odpowiadałaby w jego ocenie opozycja, a nie rządzący. - Jeżeli opozycja stawia jako warunek dymisję marszałka, to wiadomo, że nie będzie on spełniony. Nie pierwszy raz opozycja mówi do rządzących: spełnijcie nasze warunki to powiemy, że to jest kompromis. To tak nie działa. Obie strony muszą ustąpić - skwitował nasz rozmówca.