Od ponad 30 tys. testów dziennie w sierpniu do jedynie 10,3 tys. testów, o których poinformowano 7 września. Skąd tak duży spadek? Zdaniem dr hab. Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, aktualny spadek liczby wykonywanych testów wynika z dwóch powodów: - Po pierwsze zmieniono kryteria osób, które się testuje. Obecnie badaniu poddawane są osoby z objawami COVID-19. Po drugie, zazwyczaj w weekendy i na początku tygodnia liczba wykonywanych testów jest po prostu mniejsza - mówi ekspert w rozmowie z Interią. Na początku tego tygodnia odnotowano też gwałtowny spadek liczby nowych zakażonych. Po liczbach oscylujących w okolicach 700 wykrytych przypadków w ciągu doby, w poniedziałek potwierdzono 302 zakażenia, a we wtorek 8 września - 400. - Spadek może wynikać zarówno ze zmniejszonej liczby testów, ale także właśnie z przesunięcia nacisku na wykonywanie badań u pacjentów objawowych, a nie testowaniu wszystkich objętych postępowaniem epidemiologicznym - podkreśla dr Dzieciątkowski. - Nowy system będzie omijał osoby, które są zakażone koronawirusem SARS-CoV-2 bezobjawowo albo skąpo-objawowo - powiedział wirusolog, pytany o zmniejszenie wykrywalności przypadków zakażenia w związku z nowymi kryteriami. Poproszony o ocenę nowego systemu potwierdził, że na pewno odciąży on trochę sanepid. - Jednak nie o to wyłącznie tu chodzi - podkreślił ekspert. - Nie wiem też, czy ten system się sprawdzi. Istotne jest to, żeby sprawnie funkcjonował, w co - mimo wszystko - wątpię. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że lekarze rodzinni najprawdopodobniej będą przerzucali diagnostykę pacjentów z podejrzeniem COVID-19 na kogoś innego - dodał. Ekspert pytany o to, czy może jednak zwiększy się liczba wykonywanych testów przez to, że zlecać je będą właśnie lekarze rodzinni, stwierdził, że na efekty zmian trzeba poczekać. - Generalnie w ciągu najbliższych tygodni powinno się zmienić podejście do diagnostyki SARS-CoV-2, bo przy takich warunkach, w jakich jest to obecnie wykonywane, system opieki zdrowotnej może stać się jeszcze mniej wydolny - podsumował dr Tomasz Dzieciątkowski.