Lokalny dziennik podał, że w kwietniu 2020 roku kobieta umieszczona w kwarantannie z powodu pozytywnego wyniku testu usłyszała huk na ulicy. Wybiegła z domu, by zobaczyć, co się stało. Okazało się, że doszło do wypadku. Mężczyzna stracił panowanie nad motocyklem i uderzył w znak drogowy, a następnie wpadł do rowu. Zobacz też: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-jak-sie-leczyc-w-domu-przy-lagodnym-przebiegu-covid-19-lekar,nId,5781597" target="_blank">Koronawirus. Jak się leczyć z COVID-19 w domu?</a>- Leżał na ziemi, był cały obolały. Pomogłam mu, chciał się podnieść, ale w jego stanie nie było to wskazane - opowiedziała kobieta, cytowana przez gazetę "Il Mattino di Padova". Kiedy wraz z pogotowiem przyjechali karabinierzy, odkryli, że 56-letnia Maristella Scarmignan jest w kwarantannie. Została spisana za naruszenie zasad izolacji. Jak wyjaśniła w rozmowie z gazetą, na nic nie zdały się jej apele o zdrowy rozsądek i zrozumienie sytuacji. Ponadto - jak dodała - otrzymała chwilę wcześniej negatywny wynik pierwszego z dwóch testów, jakie musiała zrobić po zakażeniu. Ogromny mandat za pomoc Teraz kobieta otrzymała zawiadomienie z miejscowego sądu o tym, że wymierzono jej karę czterech miesięcy aresztu, zredukowaną do dwóch i zamienioną na grzywnę w wysokości 4500 euro. Skazana protestuje podkreślając, że była dotąd niekarana, a pierwszą karę wymierzono jej za pomoc ofierze wypadku. - Miałam go zostawić rannego na ulicy? - pytała.