Testom poddawani są pasażerowie, którzy przylatują z państw, gdzie epidemia koronawirusa rozwija się najbardziej. Na czerwonej liście znajdują się między innymi Stany Zjednoczone, Indie, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chiny,gsbi,4231" title="Chiny" target="_blank">Chiny</a>, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-izrael,gsbi,2648" title="Izrael" target="_blank">Izrael</a>, Kuwejt, Serbia, Turcja, a także państwa Ameryki Południowej, w tym przede wszystkim Brazylia, Panama i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyk" target="_blank">Meksyk</a>. W sumie to szesnaście krajów. Granice z nimi zostały zamknięte. Do Francji wpuszczani są tylko jej obywatele, którzy w tych rejonach przebywali. Do tej pory tego typu testy były dobrowolne i według ocen niewiele osób się na nie decydowało. Teraz są obowiązkowe. Eksperci są zdania, że negatywne próby wykonane na 72 godziny przed lotem nie świadczą o tym, że dana osoba nie jest zakażona koronawirusem.