Nowojorska gazeta cytuje śledczego, który chce zostać anonimowy. - Mężczyzna puka lekko do drzwi i nie ma odpowiedzi. Następnie silniej uderza w drzwi i dalej nie ma żadnej odpowiedzi. Odpowiedź nigdy nie nadchodzi - powiedział dziennikowi. Dodał, że "słychać, jak (mężczyzna) stara się wyważyć drzwi". - Nie wiemy jeszcze, dlaczego jeden (z pilotów) wyszedł z kabiny, ale pewne jest, że pod sam koniec lotu drugi pilot jest sam i nie otwiera drzwi - zaznaczył. Amerykański dziennik podkreśla, że dane z rejestratora rozmów w kabinie jedynie "pogłębiają tajemnicę wokół katastrofy i nie wskazują na stan lub działanie pilota, który pozostał w kabinie". Utrata przytomności? Samobójstwo? Jak donosi korespondent RMF FM, Marek Gładysz, o to, co mogło wydarzyć się w kokpicie, spierają się paryscy specjaliści. Pilot, który został w kabinie, mógł np. stracić przytomność i dlatego nie był w stanie otworzyć wracającemu koledze drzwi, które były elektronicznie zablokowane od środka - twierdzą jedni. Inni jednak coraz częściej sugerują, że mógł po prostu nie chcieć go wpuścić. Podejrzewają, że powodem katastrofy może być chęć popełnienia samobójstwa lub samobójczy atak terrorystyczny. AFP: Krótki staż drugiego pilota Według informacji podanych przez AFP, drugi pilot - ten, który został w kabinie - pracował w w Germanwings od września 2013 roku, czyli dopiero półtora roku i wylatał 630 godzin. Nasuwa się pytanie, czy ten krótki - szczególnie w porównaniu do doświadczenia pierwszego pilota, który w ciągu 10 lat pracy wylatał 6 tys. godzin - staż pracy nie miał związku z katastrofą. Jak podaje RMF, niemieckie media przypominają również krążące od lat doniesienia o możliwych podtruciach w kabinie pilotów - powietrze w kokpicie jest bowiem odcięte od pokładu, za to połączone z częścią maszynową, co w przypadku awarii może prowadzić do sytuacji, kiedy do kabiny przenikają chemikalia. Doniesienia "NYT" stały się tematem nr 1 również w amerykańskich mediach. To stawia pytanie, dlaczego w kokpicie znajdowała się tylko jedna osoba. Jeżeli jeden z pilotów wychodzi, ktoś z załogi musi wejść do kokpitu, by były tam dwie osoby, by zapobiegać takim sytuacjom jak ta - podkreślał Richard Quest, analityk lotniczy CNN. śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy, udało się odzyskać część danych z odnalezionej czarnej skrzynki. Urządzenie CVR, czyli Cockpit Voice Recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się kabinie. Wciąż trwa natomiast poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu (urządzenie FDR, Flight Data Recorder). W środę znaleziono jego obudowę, ale bez zawartości. Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła, że jest za wcześnie, by mówić o przyczynach wypadku, w którym zginęło 150 osób. Szef BEA podkreślił, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Zaznaczył jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Jak poinformował, maszyna rozbiła się o zbocze góry, gdy znajdowała się na wysokości 6 tysięcy stóp, czyli 1820 metrów. Airbus wystartował we wtorek przed godziną 10 z Barcelony i leciał do Duesseldorfu w Niemczech. Rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Nikt nie przeżył katastrofy. Większość ofiar stanowią Niemcy i Hiszpanie, ale wśród zabitych są też obywatele kilkunastu innych krajów. Czytaj więcej w RAPORCIE SPECJALNYM: KATASTROFA AIRBUSA W ALPACH