Carles Puigdemont zwrócił się do parlamentu Katalonii o mandat do ogłoszenia niepodległości i proponuje, by zawiesił on skutki deklaracji niepodległości w celu rozpoczęcia rozmów. Z jego ust nie padły jednak konkretne słowa, np. "ogłaszam, że od dziś Katalonia jest niepodległym państwem". Wielu ekspertów różnie odbiera jego słowa. Najczęściej mówią o symbolicznym ogłoszeniu niepodległości. Zresztą Inez Arrimadas z partii Cs powiedziała, zwracając się do Puigdemonta, że "dla mnie to jest deklaracja niepodległości, nawet jeśli pan tego nie powiedział". - Fakt, iż z ogłoszeniem tej informacji odczekano nie 48 godzin, ale ponad tydzień, wyraźnie sugeruje, że szczegółowo przemyślano wszelkie możliwe scenariusze oraz potencjalne konsekwencje - uważa dr Grzechynka. - Carles Puigdemont podkreślał, że będzie działał w imię i zgodnie z wolą Katalończyków, którzy ostatnio wydają się mocno podzieleni co do przyszłości Katalonii - dodaje ekspert. W przemówieniu Puigdemonta widać wyraźnie było chęć przypodobania się Katalończykom, ale też obawę, że napięta sytuacja może przerodzić się w coś poważniejszego. Wielokrotnie nawoływał do spokoju i potępiał przemoc. - Wykonano zatem gest, który ma zadowolić czasowo obie strony: zwolennikom suwerenności dać poczucie wykonania kroku naprzód, ku niepodległości, a jej przeciwnikom wrażenie, że rząd będzie skłaniał się w stronę dalszego dialogu i poszukiwania wsparcia na arenie międzynarodowej - wyjaśnia dr Grzechynka.