Dzięki 12 mln złotych dotacji z polskiego MSZ, będzie można zapewnić dach nad głową dla 7,5 tysiąc osób, które schroniły się w sunnickich miejscowościach w północnym Libanie oraz niemal 2 tysiącom osób, które przebywają w chrześcijańskich dzielnicach Bejrutu. Polscy pracownicy humanitarni rozpoczęli już monitoring w miejscowościach położonych w pasie od 1 do 10 kilometrów od granicy syryjskiej. Ustalają którym z kilkudziesięciu tysięcy syryjskich rodzin pomoc potrzebna jest najpilniej. Chodzi przede wszystkim o dopłaty do kosztów wynajmu lokali mieszkalnych. Jak wyjaśnia prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej Wojciech Wilk - to często bardzo prowizoryczne schronienia. "To są garaże, piwnice, różnego rodzaju magazyny albo niedokończone budynki zbudowane z pustaków. Często bez okien i drzwi" - podkreśla.Libańskie władze nie zezwalają na budowę obozów dla uchodźców. Nie pozwalają też Syryjczykom podjąć legalnej pracy. Nidal Ahmadi uciekł z rodziną z okolic Hamy 4 lata temu. "Pracuję nielegalnie jako dorywczy robotnik. Zarabiam tak mało, że nie stać mnie na zapłatę 200 dolarów czynszu i kupno żywności" - opowiada.Liban nie radzi sobie z masowym napływem uchodźców z Syrii. W 4-milionowym kraju jest już ponad 1,5 miliona. W północnej prowincji Akkar liczba syryjskich uchodźców jest niemal taka sama jak ludności libańskiej.Fundacja PCPM prowadzi w Libanie, na granicy z Syrią, największy program pomocy humanitarnej realizowany przez polską organizację pozarządową. Choć działania te są współfinansowane w części przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP i Organizację Narodów Zjednoczonych, to ich kontynuacja zależy od wsparcia prywatnych dobroczyńców - informuje Centrum.