"Wydarzenia z ubiegłego tygodnia stanowiły rodzaj testu na spójność UE. Według mnie, Unia przeszła go pomyślnie: nie było między państwami członkowskimi znacznych różnic zdań, które hamują jej działanie" - ocenił Kaczyński, który jest specjalistą od Rosji w CEPS, stanowiącej organ doradczy Unii Europejskiej. Ekspert powiedział, że co prawda niektóre państwa europejskie dały wyraz swej "antyrosyjskiści", "poczynając od czterech krajów, których prezydenci udali się do Gruzji" (Polska, Litwa, Estonia oraz Ukraina), ale te różnice zdań "dotyczyły oceny roli Rosji w konflikcie, nie zaś sposobu jego rozwiązania". Według Piotra Macieja Kaczyńskiego konflikt wokół Osetii Południowej rozbił w drobny mak iluzję, w jakiej żył nasz kontynent, że w Europie da się uniknąć konfliktów militarnych. "Europejczycy trwali w przekonaniu, że te konflikty są zamrożone, że istnieje kolektywna dobra wola rozwiązywania ich wszystkich w sposób pokojowy. Ale to nasze złudzenie o Europie, gdzie dowolny konflikt można albo zignorować, albo pokojowo rozwiązać, zostało dziś rozwiane: w sierpniu 2008 r. Rosja użyła siły militarnej, by osiągnąć swe cele polityczne. Doszło do nowego rozdania i Europejczycy będą musieli się do niego dostosować" - pisze ekspert. Jego zdaniem UE powinna teraz bardziej bezpośrednio zaangażować się w rozwiązywanie konfliktów zamrożonych po upadku ZSRR. W ocenie Kaczyńskiego jednym ze skutków konfliktu wokół Osetii Południowej jest też to, że teraz będzie dużo trudniej znaleźć miejsce dla "prorosyjskich" sentymentów w unijnej dyplomacji. "Oferowanie Rosji marchewek będzie w coraz większym stopniu wykluczone, a większą rolę zaczną odgrywać jej krytycy i polityka nacisków. Ryzykujemy tym sposobem impas polityczny, ale bez wątpienia nie da się tego uniknąć" - ocenia ekspert.