O"13 grudnia 1981 roku ponury generał w okularach z przyciemnionymi szkłami, słabo zarysowaną szczęką i nienaganną posturą nadał bieg wydarzeniom, które później zapewniły mu w historii rolę złoczyńcy" - piszą publicyści nowojorskiego dziennika, Michael T. Kaufman i Nicholas Kulish. Jaruzelski, który chciał zjednać sobie przynajmniej część zwolenników Solidarności, niejednokrotnie spotykał się z oporem i krytyką partyjnego betonu - podkreślają komentatorzy. Po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 r. Jaruzelski "stanął na wysokości zadania, nakazując otwarty proces oskarżonych esbeków, co było precedensem w krajach komunistycznych. Kolejnym było skazanie wszystkich czterech funkcjonariuszy na długie wyroki więzienia" - zauważa "NYT". Później Jaruzelski nie zwlekając sprzymierzył się z Michaiłem Gorbaczowem, gdy ten pod hasłami reform doszedł do władzy w ZSRR w 1985 r. Także wbrew protestom partyjnego betonu generał podjął "doniosłą decyzję o zainicjowaniu rozmów z przywódcami Solidarności, z których wielu w przeszłości wtrącił do więzienia". Gdy w lipcu 1989 r. został wybrany na prezydenta, "nie skorzystał z dużych uprawnień, zdając się na solidarnościowego premiera Tadeusza Mazowieckiego", a po zaledwie kilkunastu miesiącach podał się do dymisji, co umożliwiło przeprowadzenie kolejnych wyborów prezydenckich, które wygrał przywódca Solidarności Lech Wałęsa. "Ten sam generał, który zmiażdżył Solidarność, pozwolił Polsce na stosunkowo bezkrwawe odejście od komunizmu, wyznaczając wzór postępowania wkrótce powtórzony w pozostałych krajach Układu Warszawskiego. Odciął gałąź, na której zbyt długo siedział" - oceniają publicyści "NYT". Jednocześnie przypominają, że w czasie, gdy Jaruzelski stał na czele MON, wojsko brutalnie stłumiło robotnicze protesty na Wybrzeżu w 1970 r., zabijając co najmniej 44 osoby. On sam zaś piął się szybko po szczeblach politycznej i wojskowej kariery. "NYT" przypomina, że skutki decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego towarzyszyły Jaruzelskiemu do końca życia.