Podczas konferencji prasowej Broniarz podkreślił, że dzisiaj jest trzeci dzień strajku i także pierwszy dzień egzaminów gimnazjalnych. "To wydarzenie dla nas niezwykle istotne, bo te egzaminy, które są prowadzone w szkołach, w niczym nie zaburzają naszej akcji strajkowej" - zaznaczył. Dodał, że fakt uczestniczenia nauczycieli w tych egzaminach również nie zaburza działań strajkowych. Broniarz przypomniał też, że strajk, oprócz gimnazjów, trwa także w przedszkolach, szkołach podstawowych i w liceach. "Chcę przy okazji bardzo serdecznie podziękować nauczycielom, dyrektorom szkół. To rzeczywiście była chwila prawdy, ale też ogromnej odpowiedzialności nas, nauczycieli, za losy dzieci" - powiedział. "Nigdy nauczyciel nie odszedł od dziecka, od ucznia" - podkreślił. Jak dodał, "to, że ten egzamin odbywa się w tak nerwowej emocjonalnej i nerwowej atmosferze jest tylko i wyłącznie winą minister edukacji Anny Zalewskiej". Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego został zapytany na briefingu o to, że "nauczycielom nie przysługuje wypłata i czy ZNP ma fundusz strajkowy, czy nauczyciele mogą liczyć, że za strajk dostaną jakiekolwiek pieniądze". "O funduszu strajkowym będziemy chcieli rozmawiać w dniu jutrzejszym. Mamy plan, który jest dla nas bardzo istotny, bardzo ważny, także z punktu widzenia społecznego poparcia" - powiedział Broniarz. "Jeżeli chodzi o stanowisko ministra finansów i regionalnych izb obrachunkowych, one nas nie dziwią, ale są pozbawione podstaw prawnych, dlatego że porozumienia między kierownikiem zakładu pracy a organizacją związkową mają charakter aktu prawnego. Wysłaliśmy dzisiaj list do wszystkich wójtów, burmistrzów i marszałków województw pokazujący, jakie są nasze w tym zakresie stanowiska. Wychodzimy z założenia, że to ciąg dalszy pewnej wojny propagandowej, emocjonalnej, próbującej pokazać i wystraszyć nauczycieli" - dodał. "Zalewska dała fatalny sygnał" W minionym tygodniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska podpisała rozporządzenia, zgodnie z którymi członkiem zespołu egzaminacyjnego i nadzorującego może być każda osoba mająca kwalifikacje pedagogiczne (w zespołach mogą być także osoby, które nie pracują w żadnej szkole). Broniarz stwierdził w środę, że minister Zalewska "dała fatalny sygnał opinii publicznej, pokazując, że prawo może być tworzone ad hoc i może ocierać się o granice absurdu". Jego zdaniem "rodzice, którzy to obserwują, mają kolejny dowód na niebywały chaos potęgowany przez kolejne decyzje minister edukacji".Wyraził również opinię, że "pewnie po egzaminach, w nowym roku szkolnym, kolejny minister wycofa z obiegu to rozporządzenie, bo ono jest po prostu idiotyczne". "Katecheci, księżą, siostry zakonne, strażacy" w komisjach "Zgodnie z prawem w egzaminach mogą brać udział tylko nauczyciele - powiedział w środę wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Baszczyński. "Zgodnie z prawem w egzaminach mogą brać udział tylko nauczyciele, na to zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich, myśmy o tym wielokrotnie mówili, ostatnio przestrzegając posłów. To w Sejmie tworzy się prawo i to posłowie określili, kto może pracować przy egzaminach. Okazuje się jednak, że pracują osoby z zewnątrz, które nie są nauczycielami. Są to katecheci, są księżą, są to siostry zakonne, są to strażacy, jest to służba więzienna" - powiedział Baszczyński."Doszło do rzeczy niezwykłej. Są samorządy, które płacą tym osobom (pracującym przy egzaminach - PAP) nawet 450 zł dziennie, mówię o Zgierzu. Do tej pory mówiono nam, że praca nauczyciela, który przychodzi na egzamin z zewnątrz, jest traktowana jako wolontariat. Okazuje się, że można znaleźć pieniądze, są to ogromne pieniądze: w Chełmie 100 zł, w Rybniku 220 zł, to dzieli nas jako nauczycieli" - dodał. "Zalewska plus" "Niedopuszczalne jest, aby osoby, które nie są nauczycielami, pracowały przy egzaminach. To jest kolejne dolanie oliwy do ognia, jeśli chodzi o chaos w systemie oświaty. 'Zalewska plus' tutaj zrobiła swoje. To nie chodzi o to, czy ma ktoś uprawnienia pedagogiczne - odpowiedział na pytanie zadane z sali podczas konferencji."Uprawnienia pedagogiczne może mieć pedofil" - wtrącił szef ZNP Broniarz. "Każdy może mieć uprawnienia pedagogiczne, jeśli takie uzyskał - dodał Baszczyński."Definicja jest wyraźna: to parlament przyjął tę ustawę, w komisjach egzaminacyjnych mogą pracować tylko nauczyciele. A nauczyciel to jest osoba, która ma stosunek pracy ze szkołą. W związku z tym, to, co się dzieje, mówiąc delikatnie, jest nienormalne, postawione na głowie. I sądzę, że ktoś powinien się temu przyjrzeć" - dodał.Rzecznik praw obywatelskich w piśmie do szefowej MEN zwracał m.in. uwagę na kwestię braku spełnienia wymagań, którym podlegają nauczyciele przy podejmowaniu pracy w szkole, np. przedstawienia zaświadczenia o niekaralności i odbycia badań lekarskich. "Powinniśmy zrobić wszystko, żeby się z tego szaleństwa wycofano" Na pytanie, czy egzaminy będą ważne, Baszczyński odpowiedział: "Tak nie tylko my mówimy, tak do sprawy podszedł rzecznik praw obywatelskich, który w piśmie do pana premiera na ten wątek zwrócił uwagę. Ale ja rozumiem, że to pisała niewłaściwa osoba i w związku z tym pan premier zlekceważył tę sprawę. Według tego co napisał rzecznik, można podważyć takie egzaminy" - powiedział.Na pytanie, czy to dobrze, że dziś odbywają się egzaminy, odpowiedział: "Oczywiście, że dobrze, ale nie powinny się odbywać według takiego scenariusza. Rozwiązanie, które zaproponowała minister Zalewska, łamie ustawę o systemie oświaty, łamie Kartę nauczyciela, no chyba że dzisiaj prawo nic nie znaczy. (...) Jeżeli zostało podpisane rozporządzenie, które jest złamaniem prawa, to znaczy, że ono będzie działało w kolejnych latach. I to znaczy, że każdy może uczestniczyć w egzaminach naszych dzieci. Jestem przekonany, że powinniśmy zrobić wszystko, żeby się z tego szaleństwa wycofano".