Wczorajsza runda negocjacji rządu federalnego z przedstawicielami regionów i społeczności językowych trwała ponad 10 godzin i znowu nie było przełomu. Minister spraw zagranicznych Didier Reynders zwołał kolejne, poranne spotkanie. "Zobaczymy, czy będzie możliwe uzgodnienie wspólnego, belgijskiego stanowiska. Czekamy na decyzję regionów" - powiedział szef belgijskiego MSZ. Kluczowe jest stanowisko Walonii, która zaprotestowała przeciwko umowie. "Ciągle padają te same pytania i ciągle tak samo odpowiadamy. Wciąż pracujemy. Szczyt teraz raczej jest niemożliwy" - powiedział premier Walonii Paul Mangette. Bez zgody Belgii umowa handlowa nie może być podpisana. Dzisiejszego, popołudniowego szczytu Unia Europejska - Kanada oficjalnie nikt nie odwołał, ale na razie trudno sobie wyobrazić, by się odbył. Choć unijne instytucje miały jeszcze wczoraj wieczorem na to nadzieję. Na rano zwołano spotkanie ambasadorów z krajów członkowskich, którzy mieli zatwierdzić belgijskie uzgodnienia i tekst deklaracji, która ma być dołączona do umowy, co utorowałoby drogę do podpisania porozumienia Unii z Kanadą. Tymczasem premier Kanady na razie odkłada podróż do Europy. Jak oznajmił rzecznik premiera Justin'a Trudeau: "Kanada jest gotowa na podpisanie tego ważnego porozumienia, gdy taką gotowość będzie miała Unia Europejska". Negocjacje utknęły z powodu Belgii, która jest jedynym unijnym krajem nie zgadzającym się na podpisanie porozumienia. Powodem jest sprzeciw Walonii, francuskojęzycznego regionu. Walonia obawia się, że umowa doprowadzi do obniżenia standardów w rolnictwie. Ma też zastrzeżenia do międzynarodowego arbitrażu zapisanego w umowie, który będzie orzekał w sporach inwestor-państwo i który - zdaniem przeciwników umowy - wzmocni pozycję międzynarodowych korporacji.