Premier Wielkiej Brytanii wypomniano, że w 2007 roku, będąc jeszcze w opozycji, wydała broszurę, w której pisała, że strategia rokowań z Unią Europejską nie może być domeną rządu, a ministrowie powinni poddawać swoje stanowisko negocjacyjne kontroli komisji poselskich. Teraz jako premier odmawia Izbie Gmin prawa do ingerowania w proces rokowań o Brexicie. Zasłania się przy tym wynikiem referendum, mówiąc, że rząd musi "spełnić wolę brytyjskiego narodu i wynegocjować dla kraju jak najlepszą umowę". Już we wrześniu Theresa May tłumaczyła posłom że dla dobra rokowań nie będzie "komentować na bieżąco każdego zwrotu i zakrętu negocjacji". Nie jest to jedyna zmiana w jej opiniach. Parę dni temu ujawniono nieznane nagranie amatorskie sprzed referendum z jej spotkania z bankierami z Goldman Sachs. Mówiła na nim, że w razie Brexitu "będą spółki, które zaczną się zastanawiać, czy nie lepiej rozwijać obecność na kontynencie europejskim, niż w Wielkiej Brytanii." Teraz jednak premier powtarza, że obawy o ucieczkę biznesu są zupełnie pozbawione podstaw.