Gronkiewicz-Waltz, postanowiła zwolnić dyscyplinarnie dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcę Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego z BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70. Decyzją prezydent miasta Biuro Gospodarki Nieruchomościami powinno zostać rozwiązane. "Podjęłam decyzje personalne. Oczekuję takich samych decyzji personalnych w Ministerstwie Finansów" - zaznaczyła. "Uważam, że urzędnicy powinni dołożyć większych starań, straciłam do nich zaufanie, dlatego zdecydowałam o zwolnieniach" - mówiła. "Jestem pewna, że postępuję w sposób sprawiedliwy, a nie PR-owy. To nie są decyzje pod wpływem emocji" - kontynuowała. "Do czasu uchwalenia dużej ustawy reprywatyzacyjnej wstrzymam wszystkie zwroty nieruchomości w Warszawie" - powiedziała. "Ministerstwo Finansów wprowadziło nas w błąd" - stwierdziła Gronkiewicz-Waltz. "Odpowiedzialność? Spoczywa przede wszystkim na urzędnikach" Hanna Gronkiewicz-Waltz była pytana przez dziennikarzy, czy czuje polityczną odpowiedzialność za to, co dzieje się z reprywatyzacją w Warszawie. "Tak samo nie wiedziałam, co się dzieje, jak nie wiedział Lech Kaczyński, kiedy wydawana była decyzja dotycząca działek w alei Waszyngtona. On cofnął decyzje, ja cofam swoje. Uważam, że odpowiedzialność jest przede wszystkim urzędników i decyzje są wydawane w dużej ilości, w związku z tym nie każdy nadzorujący prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz na piątkowej konferencji. Gronkiewicz-Waltz zapytana o to, dlaczego dyrektor BGN Marcin Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych i nie miał pełnomocnictw do wydawania decyzji w imieniu prezydent Warszawy, stwierdziła, że Bajko rzeczywiście nie wydawał decyzji, w tym m.in. w sprawie Chmielnej 70, ale został zwolniony, ponieważ sprawował nadzór nad decyzją zwrotową. "On rzeczywiście nie wydawał decyzji, natomiast nadzorował całe biuro i dlatego został zwolniony dyscyplinarnie, bo to go nie zwalnia od nadzoru, bo był pełnym dyrektorem. Chcę powiedzieć, że dyrektor Bajko pełnił obowiązki dyrektora za czasów jeszcze Lecha Kaczyńskiego i taką zgodę wcześniej jeszcze otrzymał od Lecha Kaczyńskiego i ja to kontynuowałam" - mówiła Gronkiewicz-Waltz. "Natomiast wydawał decyzję dyrektor Mrygoń, dlatego został zwolniony" - dodała. Podkreśliła, że Mrygoń został zwolniony, ponieważ w notatce, którą podpisał nie było pełnych danych oraz był radcą prawnym opiniującym tę decyzję. Zapytana, czy fakt, że dyrektor Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych nie wzbudzał jej wątpliwości, stwierdziła, że zgodnie z przepisami za czasów zarówno jej prezydentury, jak i poprzedników, nie wszyscy dyrektorzy mieli uprawnienia do wydawania decyzji administracyjnych i w związku z tym nie musieli składać oświadczeń majątkowych. "Tak jest do tej pory, że nie wszyscy mają takie uprawnienia, np. w przypadku geodezji jest podobnie" - zaznaczyła. Oświadczenie Gronkiewicz-Waltz Dziś rano prezydent Warszawy już raz spotkała się z dziennikarzami. Wygłosiła wówczas oświadczenie i nie odpowiadała na pytania. "Decyzja o zwrocie działki pod dawnym adresem Chmielna 70 była pochopna; odpowiedzialni za sprawę urzędnicy będą zwolnieni" - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas porannej konferencji prasowej. "Doszłam do wniosku, że urzędnicy nasi nie dołożyli należytej staranności. (...) W związku z tym ta decyzja o zwrocie tej działki była pochopna. I dlatego też wszyscy ci, którzy informowali nas, również wprowadzając w błąd i mnie (....), będą dyscyplinarnie zwolnieni" - oświadczyła prezydent stolicy. Chodzi o trzech urzędników Ratusza. Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że zwróci się do Rady Warszawy o ogłoszenie przetargu ws. przeprowadzenia zewnętrznego audytu reprywatyzacji w stolicy od 1990 r. "Zwrócę się do Rady Miasta o powołanie komisji nadzwyczajnej, która będzie pracować a la long, która powinna być złożona z przedstawicieli wszystkich partii" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. Jej zdaniem <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a> powinna być w niej w mniejszości. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-afera-reprywatyzacyjna-w-stolicy-beda-dyscyplinarne-zwolnien,nId,2258372" target="_blank">Więcej informacji tutaj</a> Nowa ustawa 16 sierpnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę dotyczącą gruntów warszawskich, która ma rozwiązać problem nieruchomości objętych tzw. dekretem Bieruta z 1945 r. W lipcu Trybunał Konstytucyjny orzekł o konstytucyjności ustawy o gruntach warszawskich uchwalonej przez Sejm ubiegłej kadencji, którą do TK skierował w sierpniu 2015 r. poprzedni prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bronislaw-komorowski,gsbi,1500" title="Bronisław Komorowski" target="_blank">Bronisław Komorowski</a>. Ustawa nowelizuje przepisy o gospodarce nieruchomościami oraz Kodeks rodzinny i opiekuńczy; jest próbą uporządkowania wieloletnich problemów i sporów prawnych dotyczących stołecznych gruntów. Jej celem jest likwidacja patologii związanych z nieuregulowaniem własnościowym nieruchomości - chodzi m.in. o handel roszczeniami. W procederze tym różne podmioty skupują od byłych właścicieli roszczenia do nieruchomości, a potem zarabiają na ich sprzedaży po znacznie wyższych cenach rynkowych. Skutkiem wejścia w życie tzw. dekretu Bieruta było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę miasta stołecznego Warszawy, a w 1950 r. - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego - przez Skarb Państwa. Objęto nim ok. 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości. Publikacja "Gazety Wyborczej" W sobotę "Gazeta Wyborcza" opisała okoliczności reprywatyzacji jednej z najdroższych działek w Warszawie przy przedwojennej ul. Chmielnej 70, o wartości ok 160 mln zł. Miasto zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wykupili roszczenia do niej. Tymczasem Ministerstwo Finansów uzyskało dokumenty sugerujące, że b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, zostało w PRL przyznane za nią odszkodowanie. "GW" podała, że w 2012 r. działający w imieniu trójki prawników mec. Robert Nowaczyk odebrał od ówczesnego wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego decyzję o zwrocie działki - Rudnicki kilka tygodni później zrezygnował z pracy w ratuszu. Według artykułu, w 2012 r. Rudnickiego i Nowaczyka łączyły relacje biznesowe - byli współwłaścicielami nieruchomości w Zakopanem. Zawiadomienie ws. przestępstwa przy zwrocie działki złożyło Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Postępowanie początkowo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie; potem wraz z innymi sprawami trafiło ono do Wrocławia. Jak mówiła PAP prok. Magdalena Sowa z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, postępowanie, które w niej pozostało, dotyczy nieruchomości w obrębie ulic Sobieskiego, Piaseczyńskiej, Jaworskiej i Idzikowskiego. Sprawa dotyczy spółki Monzap SA - jak pisała "GW" - przedwojennej spółki należącej do Szwedów, "reaktywowanej" przez jednego z "handlarzy roszczeń" na podstawie pełnomocnictwa spółki rejestrowanej na Karaibach. Reaktywowana spółka chciała przejęć działki, które przedwojenny Monzap utracił z mocy tzw. dekretu Bieruta. Potem w sprawę włączyli się Szwedzi, alarmując Biuro Gospodarki Nieruchomościami, że "ktoś stara się o grunt przy Sobieskiego, a my nie mamy z tym nic wspólnego" - pisała "GW". Po tej interwencji BGN zawiesiło zwrot nieruchomości. Szwedzka spółka miała dostać w PRL odszkodowanie za utraconą nieruchomość - dodano.