Gazeta ujawniła aferę hazardową jesienią 2009 r. Dwaj dolnośląscy biznesmeni: Jan Kosek i Ryszard Sobiesiak usiłowali załatwić sobie korzystne zapisy w nowelizacji ustawy hazardowej. Chodziło o planowane dopłaty, które miały stanowić dodatkowe obciążenie dla firm z tej branży. W tym celu wykorzystywali swoich znajomych polityków: Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego. "Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych opłat od roku. To wyłącznie moja zasługa" - mówił ten drugi przez telefon Ryszardowi Sobiesiakowi. Te słowa poznaliśmy dzięki podsłuchom CBA. Jednak obecnie obaj politycy zostali przesłuchani w trwającym śledztwie jedynie jako świadkowie i nie zostaną im postawione zarzuty. Takowych nie usłyszą też dwaj biznesmeni. "Nie ma dowodów na naruszenie prawa i korupcję. Nie każde naganne działanie można podciągnąć pod zarzuty" - mówi "Rzeczpospolitej" jeden ze śledczych. Jak dowiedziała się "Rz", decydująca dla ustalenia statusu bohaterów afery była analiza stenogramów rozmów z podsłuchów CBA. Sami politycy podczas przesłuchania zaprzeczyli, by działali na korzyść branży hazardowej. Prokuratorzy chcą zamknąć śledztwo do 7 kwietnia, o ile uda im się do tego czasu przesłuchać byłego wicepremiera Grzegorza Schetynę. Wcześniej Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo w sprawie ujawnienia lobbystom działań CBA. Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła materiały CBA. Z materiałów tych wynikało, że ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. W efekcie ujawnienia afery obaj - choć odrzucali zarzuty - stracili stanowiska, a w Sejmie powstała komisja śledcza. Sejm w październiku ub.roku zapoznał się z raportem z prac hazardowej komisji śledczej oraz dołączonymi do niego czterema zdaniami odrębnymi. Kliknij w zdjęcie i zrób swój komiks