O zagrożeniu w Wielkiej Brytanii nowym wariantem SARS-CoV-2 (oznaczono go jako VUI-202012/01) poinformował 14 grudnia brytyjski minister zdrowia Matt Hancock. Nowy szczep rozprzestrzenia się głównie w południowej i południowo-wschodniej Anglii, znacznie szybciej niż te znane dotychczas (o nawet 70 proc.). Brytyjski minister uspokajał, że nie ma sygnałów świadczących o tym, że powoduje on poważniejszy przebieg choroby bądź też, by miał nie zareagować na opracowane już szczepionki przeciwko COVID-19. Zaledwie kilka dni później mówił jednak: - Nowy wariant wirusa jest poza kontrolą. Musimy ją odzyskać. To właśnie z powodu nowej mutacji wirusa brytyjski rząd z dnia na dzień zmienił plany dotyczące świąt Bożego Narodzenia (więcej na ten temat TUTAJ), a kraje takie jak Holandia, Włochy, Belgia, Niemcy czy Polska wprowadziły ograniczenia w ruchu pasażerskim z Wielką Brytanią. Do zaostrzenia kontroli europejskie kraje wezwała w niedzielę Światowa Organizacja Zdrowia. Powody do obaw, patrząc na statystyki, wydają się uzasadnione. Do 13 grudnia w Wielkiej Brytanii wykryto 1108 przypadków nowego wariantu w prawie 60 różnych jednostkach administracyjnych. W swym wystąpieniu 14 grudnia Hancock informował już o ponad sześciu tysiącach zakażeń tym szczepem. W niedzielę z kolei brytyjski rząd przekazał, że stwierdzono najwyższą od początku epidemii liczbę nowych przypadków SARS-CoV-2: 35 928. Zakażenia nowym wariantem potwierdzono też w Danii, Holandii, we Włoszech oraz Australii. To póki co pojedyncze przypadki. Według wirusologa z berlińskiej kliniki Charite, Christiana Drostena, nowy szczep dotarł także do Niemiec. Czytaj też: Wirusolog o nowej odmianie koronawirusa: Ma niezwykle dużą liczbę mutacji "To ten sam koronawirus" - To nie jest nowa odmiana SARS-CoV-2. To jest ten sam koronawirus, tylko jego nowy wariant, który wymienił kilkanaście elementów w swoich genach i w związku z tym nabrał nowych cech. Te zmiany nie są istotne dla struktury wirusa i jego zjadliwości, ale odpowiadają za funkcję tego genu, który nas najbardziej interesuje - genu kodującego białko S. To białko S odpowiada za przyczepianie się wirusa do naszych komórek, czyli za atak. Gdyby to białko ataku zmieniło się strukturalnie, to stracilibyśmy zarówno to, co zyskaliśmy - odporność poinfekcyjną, jak również odporność poszczepienną, ponieważ szczepionki obecnie używane są skierowane przeciwko białku S. Tak jednak nie jest - białko jest lepiej dopasowane do naszych komórek, ale struktura została taka sama - mówi w rozmowie z Interią dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Według dr Grzesiowskiego, póki co, zmiany w wirusie są na tyle niewielkie, że białko S wciąż jest dostępne zarówno dla przeciwciał wytworzonych poszczepiennie, jak i dla osób, które przechorowały wirusa. - Teoretyczne przesłanki dotyczące skuteczności szczepień w zetknięciu z nowym wariantem są takie, że możemy być spokojni. Ale uspokoję się w stu procentach, jak ktoś mi da do ręki wyniki badań. Takowe powinny być wkrótce - wskazuje. O tym wiadomo od września Jak tłumaczy dr Grzesiowski, wzór kodu genetycznego koronawirusa oceniany jest od pierwszej sekwencji. Tę pierwszą sekwencję uzyskano 8 stycznia br. od pacjenta z Wuhanu. - Na tej podstawie wiemy, że ten wirus cały czas mutuje, takich wariantów są setki, jeśli nawet nie tysiące - mówi i przypomina, że mutacja, która obecnie rozprzestrzenia się na Wyspach, została wykryta już we wrześniu. - Podejrzewa się, że ten wariant wirusa musiał przez długi czas znajdować się w organizmie człowieka. Wygląda na to, że zaraził jakąś osobę z zaburzoną odpornością, która nie mogła go zwalczyć, chorowała dwa, trzy miesiące i przez ten czas w jej organizmie powstało tak wiele odmian tego wirusa, że w którymś momencie wykiełkowała ta najnowsza. To jeszcze jeden przyczynek do tego, żeby chronić osoby starsze, schorowane, w których organizmach wirus może przebywać dłużej i mieć szansę mutować - zauważa ekspert. Jak to możliwe, że o tej konkretnej mutacji - VUI-202012/01 - wiadomo od września, a dopiero teraz mówi się o tym głośno? - Tą mutacją nikt się początkowo nie przejął, bo jest ich wiele. Alarmu nikt by nie podnosił, gdyby nie fakt, że ten wariant zaczął szybko dominować w Anglii, zaczął być tym wirusem, który częściej się stwierdza. Stał się sprytniejszy niż inne - nie dość, że sam się udoskonalił, to jeszcze stał się wirusem dominującym - szybciej zaraża niż inne warianty i zaczyna się rozprzestrzeniać na dużo większą skalę. Skoro on zaraził, to on się rozmnoży, a nie inny wariant - słyszymy od dr. Grzesiowskiego.A na czym polega jego udoskonalenie? - Białko S nowego wariantu koronawirusa lepiej pasuje do naszego receptora. Na przykładzie kluczyka i kłódki - kluczyk nowego szczepu jest lepiej doszlifowany do kłódki, którą stanowią ludzkie komórki. Dlatego mówimy, że jest bardziej zakaźny. Ale to nie znaczy, że jest bardziej zjadliwy - wyjaśnia ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. Sytuacja w Polsce i na świecie W rozmowie z Interią dr Grzesiowski zwraca uwagę, że w Wielkiej Brytanii nic nie zwiastowało takiego obrotu spraw. To, że ponad 60 proc. zakażeń w niektórych regionach wywołuje obecnie nowa mutacja, okazało się w ostatnich dniach. Stąd alert. - Sprawdziliśmy nie tylko w laboratorium, ale też w życiu, że ten wariant zaczął dominować. A skoro on jest dominującym w tylu obszarach Anglii, to wkrótce może stać się dominującym na świecie. Jest duże ryzyko, że przybędzie zakażeń, to może być kolejna wysoka fala zachorowań - prognozuje. I dodaje: - Nie mam żadnych złudzeń ani wątpliwości, że ten wariant jest już w Polsce. Dlaczego nie miałby być w Polsce, która ma liczne kontakty z Brytyjczykami, a wariant ten występuje tam od września? Teraz tylko pytanie, na jaką skalę. Jeśli jest go mało, mamy szansę opóźnić jego rozsiew. W przeciwnym razie za trzy, cztery tygodnie w kraju będzie taka fala zakażeń jak w Anglii. Działania w tej sprawie muszą być szybkie, ale nie gwałtowne - podkreśla. Niestety, zdaniem eksperta, decyzja o zakazie lotów była spóźniona. - To nie jest niczyja wina. Taki jest ten biologiczny świat, że patogeny nas wyprzedzają. Miesiąc temu jeszcze wszystko wyglądało normalnie. Przez to, że ten wariant wirusa jest obecny prawie od trzech miesięcy, to nie mamy złudzeń, że od tego czasu mnóstwo ludzi wyleciało z Anglii, więc miało okazję rozwieźć go po całym świecie - mówi. Jeszcze inny wariant w RPA VUI-202012/01 to niejedyny nowy wariant koronawirusa, który stwierdzono w ostatnim czasie. W Republice Południowej Afryki rozprzestrzenia się szczep o nazwie 501.V2. Podobnie jak ten, który stwierdzono w Wielkiej Brytanii, jest bardzo zakaźny. Jak poinformował prof. Salim Abdool Karim, szef komisji doradczej rządu RPA, wariant 501.V2 jest obecnie częściej diagnozowany niż zwykły koronawirus i powoduje tam nasilanie się epidemii. Na te doniesienia zareagował już szwajcarski rząd, zabraniając wjazdu do kraju osobom przybywającym z RPA, jak i Wysp Brytyjskich. - Wirus jest maszyną do mutowania. To jest samodoskonalący się system, jak sztuczna inteligencja. On się uczy, że dana cecha albo go promuje, albo go niszczy. Nie możemy jednak robić z każdego jego wariantu alertu. Trzy, cztery mutacje miesięcznie to jest normalna ilość. Ale jest pewnie tak, że na danym terenie, jeśli dojdzie do nasilenia zakażeń i jakiś wariant zdobywa przewagę nad innymi, to potem wywołuje nową falę zakażeń w tym środowisku - tłumaczy dr Grzesiowski. W związku z kolejnymi wariantami pytamy więc o zalecenia na kolejne tygodnie. - Wszystkie dotychczasowe pozostają w mocy. Ale dodatkowo - jeśli jesteś osobą, która wraca z Anglii - musisz być jeszcze bardziej ostrożny. Takim osobom zalecałbym robienie testów i to nie testów antygenowych a genetycznych. Myślmy też o autokwarantannie, myślmy, że wracamy z kraju, w którym jest gorsza sytuacja niż u nas - apeluje.