Najtrudniejsze były pierwsze dni odosobnienia. Mieszkańcy niespełna dwutysięcznego Benaojan, na południu Hiszpanii, zbyt często - w opinii lokalnych władz - wyjeżdżali do okolicznego miasteczka po zakupy. Aby ich do tego zniechęcić, na drogach wyjazdowych ustawiono muzyków z puzonami, trąbkami i bębnami, którzy uniemożliwiali przejazd. A żeby zamieszkali w Benaojan nie mieli ochoty zbyt często wychodzić po zakupy, prace lokalnych sklepów skrócono o trzy godziny. Podobny problem miał burmistrz miasteczka Herrera del Duque, nieopodal granicy z Portugalią. Aby wyjść z domu, pod pretekstem zakupów, te same osoby kilkakrotnie odwiedzały lokalny supermarket i kupowały po jednym produkcie. Administracja postanowiła to ukrócić i zdecydowała, że w sklepie trzeba zapłacić jednorazowo co najmniej 30 euro. Tym, którzy zbyt często wychodzą z psami, w kilku gminach nieopodal Sewilli wyznaczono godziny na wyprowadzanie zwierząt. Ich właściciele mogą z nimi spacerować trzy razy w ciągu doby. Jeśli wyjdą poza limitowanym czasem, zapłacą 600 euro mandatu. Tym zaś, którzy chcą oddalić się do okolicznych gospodarstw, bo jak tłumaczą, szukają żywności dla swoich zwierząt, w podróży towarzyszy policja. Pięć gmin w Asturii, na północy Hiszpanii, postanowiło pomóc osobom po 70 roku życia - najbardziej narażonym na koronawirus - by nie wychodziły z domów. Aby ich do tego zachęcić, wprowadzono program "Pokonywanie Odległości" (Rompiendo Distancias), w ramach którego seniorzy dostają do domów posiłki, zakupy i lekarstwa, które roznoszą ochotnicy i służby cywilne. One też odbierają spod drzwi torby ze śmieciami. Osiem wsi w okolicach Teruela, w centrum Hiszpanii, postanowiło wprowadzić ograniczenia w kontaktach między mieszkańcami tydzień wcześniej, nim zrobił to rząd (14 marca). Aby decyzja została dobrze zrozumiana, z mieszkańcami wsi spotkał się lekarz. Jak donosi tamtejsza administracja, dzięki niej na terenie gmin nie zarejestrowano ani jednego przypadku zarażenia COVID-19. ew./Europa Press, El Pais