W dobie niżu demograficznego w Polsce uczelnie coraz częściej "biją" się o studentów. "Wycieczki do Rzymu, dyktafony w prezencie, darmowe podręczniki i bilety na koncert Wilków albo zwolnienie z wpisowego, a czasem z czesnego" - to tylko niektóre z metod zachęcania młodych ludzi do uczenia się na polskich uczelniach, jakie podaje tygodnik. A jest o co walczyć, bo z każdym rokiem będzie coraz gorzej. Jak podaje "Wprost", w 2016 r. maturzystów będzie aż o 40 proc. mniej niż obecnie. Takich metod pozyskiwania studentów nie pochwala prof. Roch Sulima, antropolog kultury. - Promowanie tylko wiedzy wydaje się banalne, bo to oferuje każdy. reklamuje się nie wiedzę, lecz towarzyszące jej pozyskiwaniu szczęśliwe okoliczności. Studiowanie w konkretnej uczelni to nie tyle kucie, ile miłe spędzanie czasu w klubach, kafejkach, na uczelnianych kortach i basenach. Student ma się poczuć jak w centrum handlowo-rozrywkowym - mówi "Wprost" Sulima. Orężem w walce o studentów i o dobre miejsce na rynku jest coraz częściej wspólne działanie uczelni i władz miast - czytamy w tygodniku. Dzieje się tak, ponieważ przyciąganie studentów daje miastu znacznie większe korzyści niż promowanie go wśród turystów. Jak podaje "Wprost", Wydział Rozwoju Miasta Poznania obliczył, że studenci w tym mieście wydają co roku na utrzymanie około 1,5 mld zł, czyli tyle, ile wynosi budżet Poznania.