Późna jesień, szósta rano. Gerlinde nie czeka na sygnał budzika, zawsze budzi się nieco wcześniej i przebiega w myślach litanię spraw do załatwienia. Wyprowadzenie psa, szybkie śniadanie z mężem, wyszykowanie do wyjścia 5-letniego Stefena i 3-letniej Liny, wypełniają pierwsze półtorej godziny dnia. Tyle samo pochłania jazda z dziećmi do opiekunki Niny, krótka z nią rozmowa i jazda do pracy. Gerlinde spędzi w niej 4 godziny, wbijając dane do komputera. Trzynasta na zegarze jest granicą dnia - po południu czas leci wolniej, ale również według przećwiczonego schematu. Do domu wraca z dziećmi i zamienia się w przykładną panią domu: załatwia urzędowe sprawy rodziny, pilnuje terminów badań lekarskich, spotyka się z zaprzyjaźnionymi matkami z sąsiedztwa, które jednak nie żyją tak jak ona z zegarkiem w ręku, tylko celebrują swoje macierzyństwo w domowym zaciszu. Około 19.00 wraca z pracy mąż Gerlinde. Do południa wojowniczka, po południu anioł, wieczorami kurtyzana. Tak w swojej książce "Zasada Arki Noego" pisała, nie bez ironii, o pracujących matkach Eva Herman, popularna prezenterka telewizyjna zatrudniona do niedawna w niemieckiej telewizji publicznej. "Problem jednak w tym - wywodzi autorka - że zaganiane i zdeterminowane kobiety nie są w stanie podołać tym ambitnym zadaniom. Skutki pracy na trzech etatach są zgoła opłakane (...). Kobiety, które przed niemal półwieczem poszły za głosem emancypantek i przystąpiły do zawodowej rywalizacji z mężczyznami, są u kresu sił. Obciążone nieustającymi zadaniami i oczekiwaniami, nierzadko mają myśli samobójcze" - wylicza Herman. Opis degrengolady uzupełniają wyrzuty sumienia w stosunku do własnych, zaniedbanych i rozwydrzonych dzieci. Cierpią nie tylko one - wysoka liczba rozwodów świadczy dobitnie o tym, że i mężczyźni nie czują się najlepiej we własnych rodzinach. Po tej diagnozie autorka wskazuje rozwiązanie problemu - jest nim powrót do domu, do natury, kobiecości i dzieci. Przy czym - według Herman - powinien to być powrót radykalny, ona przy kuchni i potomstwie, dbająca o rodzinne ciepło i harmonię, on - wojownik walczący o dobrobyt rodziny. Zdaniem Evy Herman ten wyrazisty podział ról wpłynie zbawiennie również na męską psychikę. Mężczyźni odnajdą bowiem znowu naturalną pewność siebie, nadwerężoną obecnie przez zbyt samodzielne panie. Autorka konkluduje: przywrócenie wartości rodzinie, która niczym arka Noego ochronić może przed potopem nicości, jest szansą na uratowanie niemieckiego społeczeństwa; lekarstwem na ciągle ujemny przyrost naturalny, kłopoty wychowawcze z dziećmi, nietrwałość małżeństw. Anna Tyszecka