Napisowi "Kilroy was here" towarzyszy prościutki wizerunek zabawnego ludzika, wyglądającego na ogół tak: łysa głowa (ewentualnie przyozdobiona paroma włosami) z wydatnym nosem i zazwyczaj wielkimi ślepiami, wyłaniająca się ostrożnie zza muru, którego ludzik trzyma się oburącz. Od ponad 60 lat Kilroy zostawia swoje ślady w przeróżnych zakątkach globu, a nawet poza nim (dokładniej rzecz biorąc raz - na Księżycu). Brat Chad Rysunki z Kilroyem zaczęły się pojawiać w różnych miejscach świata od momentu przystąpienia USA do II wojny światowej. Amerykańscy żołnierze zazwyczaj wydrapywali je na ścianach i murach, umieszczali również na własnym sprzęcie wojskowym. Coś, co wyglądało na dziwny żart, niosło ze sobą istotny przekaz. Oto członkowie oddziałów amerykańskich dostawali krzepiący sygnał: nasi już tu byli! Wróg wręcz przeciwnie - mógł czuć wszechobecność US Army. Niektóre angielskie źródła dowodzą, że jankeski superżołnierz Kilroy ma wyspiarskie korzenie; bo to rysownik i karykaturzysta George Edward Chatterton, zwany Chat, w 1938 r. stworzył postać podobną do późniejszego Kilroya. Na imię ludzik dostał Chad. W okresie wojennego niedoboru dołączano do niego slogan: "Wot no...?" (celowo zniekształcone, w zapisie fonetycznym, słowo "what") - "Co, nie ma?" - i tu wstawiano herbatę, chleb, papierosy etc. - to, czego akurat brakowało. Gdy hasło zyskało sławę, pojawiało się w bardzo nieoczekiwanych kontekstach. Na przykład na jednym z brytyjskich szybowców wojskowych, biorącym udział w operacji Market Garden, dowcipnisie napisali: "Co, nie ma silników?". Zapewne Kilroy ma coś wspólnego z Chadem, bo takie podobieństwo nie może być dziełem przypadku. Amerykanin Dave Wilton, z zamiłowania etymolog, ujął to tak: "Chad i Kilroy spotkali się w czasie wojny. W duchu alianckiego braterstwa broni brytyjski rysunek połączył się z amerykańskim wyrażeniem". OK, ale kim był Kilroy? Wagon w nagrodę Zaledwie rok po zakończeniu wojny firma Transit Company of America postanowiła wyjaśnić zagadkę: znaleźć tego, kto znak wymyślił, a nawet spróbować sprawdzić, czy żyje lub żył prawdziwy Kilroy. W samej armii było kilkunastu panów o tym nazwisku. A przecież mógł to być ktoś nienoszący munduru wojskowego. TCA ogłosiła poszukiwania przez <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a>. Człowiek, który udowodniłby, że jest owym Kilroyem, miał dostać z racji branży, w jakiej działała firma, wagon tramwajowy. Zgłosiło się 40 chętnych. Przedstawicieli organizatora konkursu przekonał James J. Kilroy. Opowiedział najbardziej wiarygodną historię popartą relacjami współpracowników. A było to tak.