Konrad (38 l.), współwłaściciel baru na przedmieściu Londynu: - Wpadło ich trzech. Łysi, potężni, złote łańcuchy i sygnety. Wypisz wymaluj Pruszków. Dwaj Polacy i jeden Ruski. Będziesz płacił, masz spokój. Nie będziesz, to zwijaj interes. Płacę. To się tutaj nazywa tak jak w kraju: za ochronę. Taksa wynosi 100 funtów za tydzień. Konrad na policję nie poszedł. - Trochę się cykam - tłumaczy. - Podobno są mocni i pamiętliwi. A zresztą inni też płacą. Po otwarciu granic za chlebem ruszyło ok. 2 mln Polaków. Połowa do Anglii, 300 tys. do Irlandii. Polacy pracują w Szwecji, Holandii, Belgii, Hiszpanii, we Włoszech. Według oficjalnych statystyk zdarzeń kryminalnych w tych krajach, odsetek naszych rodaków popełniających przestępstwa jest niski. W Anglii Polacy są sprawcami zaledwie ok. 1 proc. czynów karalnych. W Niemczech trochę więcej, ale to tradycyjny teren działań polskich kryminalistów. Ale Polacy rzadko stają się też ofiarami przestępstw. Przynajmniej tak wynika ze statystyk. Oficer Centralnego Biura Śledczego nie ma złudzeń. - W tłum Polaków wyjeżdżających na zachód Europy wtapiają się drobni przestępcy, ale i groźni gangsterzy. Tu pali im się grunt, muszą zniknąć. Tam czują się bezpiecznie.