Taliowany garnitur, włosy na żel, do tego uśmiech jak z reklamy pasty do zębów. Karl-Theodor zu Guttenberg przypomina raczej piłkarza niż polityka. Dopóki się nie odezwie. Najmłodszy minister gospodarki powojennych Niemiec mówi językiem arystokratów: zdania okrągłe, fraza lekko napuszona, dużo staromodnych wyrażeń. Przeciętny wyborca nie wszystko rozumie, ale jedno widzi od razu: że to oryginał w stadzie egotycznych impotentów, którzy zaludniają niemiecką politykę. Równie pracowity i pokorny co <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a>, Guttenberg ma w sobie coś jeszcze: urok osobisty i energię. Niemcy zdążyli to dostrzec, bo zaledwie pół roku po wejściu do rządu minister gospodarki został najpopularniejszym politykiem Niemiec, wyprzedzając w sondażach samą kanclerz. Merkel nie ma powodów do obaw - Guttenberga wystawiła CSU, siostrzana partia <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-cdu,gsbi,1020" title="CDU" target="_blank">CDU</a> w Bawarii, a 37-letni polityk jest jeszcze zbyt młody, by mógł jej zagrozić. Wręcz przeciwnie, na sześć tygodni przed wyborami jego gwiazda opromienia całą chadecję i przyciąga wyborców zniechęconych polityką antykryzysową rządu. Co równie przydatne, młody baron doprowadza do szewskiej pasji socjaldemokratów. Wawrzyniec Smoczyński