Polityk oskarża policjantów, że podczas interwencji opryskali go gazem po całym ciele. "Oblano mnie tym w samochodzie, zamknięto okna. Policjanci nazywają tę praktykę 'gazkomorą'. Człowiek się dusi i to po prostu tortura - mówi "SE" Wipler, który do redakcji gazety przyniósł swoją koszulkę noszącą - jego zdaniem - ślady gazu pieprzowego. Z obdukcji lekarskiej wynika, że poseł miał m.in. rozległe zaczerwienienie i zasinienie skóry lewego policzka, stłuczenie nosa, obrzęki, bolesne ograniczenie ruchomości stawu kolanowego, uszkodzenie rogówki oka. "To była bardzo brutalna interwencja policji, złamanie wszelkich procedur, bo nie można człowieka dusić kolanem, nie można bić pięścią" - mówi Wipler.