Były prezydent w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem skomentował pomysł zorganizowania manifestacji w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Dopytywany, czy opozycja powinna je inicjować, stwierdził, że wszystko zależy od punktu widzenia. "Jeśli patrzymy podobnie jak na władzę komunistyczną, to warto" - uzasadnił. Zaznaczył też że w "niektórych przypadkach rządy PiS są bezczelniejsze od rządów PZPR". Wałęsa pytany, w czym PiS jest gorszy od partii komunistycznej, wyjaśnił, że "każdy samemu może sobie łatwo na to pytanie odpowiedzieć". "PiS mówił o dekomunizacji, a sam sobie zaprzecza takimi osobami, jak Stanisław Piotrowicz" - dodał. Były prezydent odniósł się również do zamieszania wokół posła Stanisława Piotrowicza. "Jarosław Kaczyński na niczym się nie zna. Nigdy nie pracował. W ogóle nie wie, jak normalna praca wygląda, dlatego potrzebuje takich ludzi, jak Piotrowicz, którzy znają się na pracy. On wykonał pracę za Kaczyńskiego" - uzasadnił. "Pamiętam, że podobnie było w Kancelarii Prezydenta, kiedy byłem głową państwa. Kaczyńscy nie znali się na niczym, to trzymali ludzi starego systemu, żeby za nich robotę robili. To nie przypadek, że Piotrowicz znalazł się u boku Kaczyńskiego" - dodał. Wałęsa pytany o to, czy wiedział, że podpisuje się pod listem "Stop dewastacji Polski", który parafował również pułkownik Adam Mazguła, występujący przeciwko ustawie dezubekizacyjnej i bagatelizujący stan wojenny i ścieżki zdrowia, stwierdził, że go o tym nie poinformowano. "Wolałbym, żeby na przyszłość była większa odpowiedzialność w tworzeniu tego typu listów i dobierania pod nimi sygnatariuszy" - zaznaczył. Więcej w "Rzeczpospolitej".