Przed opublikowaniem wniosków zespołu przygotowującego raport powszechnie powtarzano, że do kryjówki Osamy bin Ladena w domu w Pakistanie, gdzie ukrywał się z rodziną i najbliższym współpracownikiem i kurierem Abu Ahmedem al-Kuwaitim, doprowadziły zeznania torturowanych przez CIA więźniów. Utrzymywano, że pseudonim kuriera szefa Al-Kaidy zdradził podczas podtapiania Chalid Szejk Mohammed. Z raportu wynika, że czołowy terrorysta grupy Osamy bin Ladena, chociaż regularnie był poddawany torturom, nie zdradził żadnych informacji, które mogłyby doprowadzić do kryjówki swojego przywódcy. Raport potwierdził, że do pierwszego terrorysty świata Amerykanów doprowadziły tradycyjne metody wywiadowcze, co od lat głosił m.in. senator John McCain. Kryjówkę organizatora zamachów na World Trade Center namierzono dzięki identyfikacji jego kuriera, co było możliwe dzięki wywiadowi elektronicznemu (założono podsłuch jednemu z krewnych Abu Ahmeda al-Kuwaitiego). Amerykanie stawiają zatem pytanie o sens torturowania więźniów. Dotąd usprawiedliwiano brutalne metody przesłuchań, ponieważ dzięki nim CIA miało zdobyć bezcenne informacje, które pomogły namierzyć liderów Al-Kaidy. Wnioski z raportu pokazują, że i bez znęcania się nad zatrzymanymi amerykańscy komandosi dopadliby Osamę bin Ladena. Agenci CIA często nie dowiadywali się od torturowanych więcej niż to, co wcześniej wiedzieli. W raporcie przywołano przypadek Hassana Ghula, który "wyśpiewał" wszystko przed torturami, a i tak został im poddany. Ghul na początku 2004 roku zeznał, że Osama bin Laden wraz z rodziną i niewielką ochroną prawdopodobnie ukrywa się z Abu Ahmedem al-Kuwaitim "w jakimś domu w Pakistanie". Słowa te sprawdziły się w stu procentach.