6 września ma się odbyć referendum, zapowiedziane po pierwszej turze wyborów przez szukającego poparcia prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jeżeli referendum się odbędzie, Polacy będą mogli zająć stanowisko w trzech kwestiach, odpowiadając na następujące pytania: "Czy jest Pan/Pani za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?" "Czy jest Pan/Pani za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?" "Czy jest Pan/Pani za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?" Najwięcej emocji wzbudza pierwsze pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze, sztandarowe hasło wyborcze Pawła Kukiza. Kandydat antysystemowy zdobył ponad 20 proc. głosów, dlatego jego postulat szybko podłapał ubiegający się (nieskutecznie) o reelekcję <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bronislaw-komorowski,gsbi,1500" title="Bronisław Komorowski" target="_blank">Bronisław Komorowski</a> i zarządził w tej sprawie referendum. Sejm tylko dla PO i PiS Jednak zachwalane przez muzyka JOW-y wzbudzają sporo kontrowersji. Tomasz Kalita z Sojuszu Lewicy Demokratycznej na łamach "Rzeczpospolitej" apeluje do Państwowej Komisji Wyborczej o kampanię informacyjną, która ma uświadomić Polakom negatywne skutki wprowadzenia tego rozwiązania. Zdaniem lewicy, jednomandatowe okręgi wyborcze nie służą demokracji. Przeciwnicy JOW-ów podkreślają, że nowy system podzieliłby miejsca w Sejmie na dwa ugrupowania: PO i PiS, a miliony głosów obywateli w wyborach (na inne partie) trafiłyby do kosza. "Potrzebna jest kampania informacyjna w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych" - podkreśla na Twitterze Tomasz Kalita. Czasu na ewentualne działania edukacyjne jest niewiele. Referendum miałoby się odbyć 6 września, czyli tuż po wakacjach. A te zazwyczaj oznaczają sezon ogórkowy w polityce, a Polacy, zamiast słuchać posłów i senatorów, wolą w lipcu i sierpniu święty spokój i odpoczynek.