W obszernym wywiadzie Katarzyny Kachel z prof. Januszem Skalskim, czytamy, że lekarz dawał 2-latkowi zaledwie 10 proc. szans na przeżycie, gdy wychłodzone dziecko zostało przywiezione do szpitala. Podkreśla, że lekarze mogli mu wówczas spokojnie wystawić kartę zgonu, ponieważ nie było cech krążenia, oddechu czy odruchów neurologicznych. "Dostaliśmy zwłoki. Dziecko wyglądało jak człowiek, który jest już po tej drugiej stronie" - tłumaczy. Ale - jak mówi w rozmowie z "DP" - była wola walki, a sam nigdy nie spojrzałby w lustro, gdyby nie dał dziecku żadnych szans. Pytany o kwestię używania w kontekście uratowania Adasia pojęcia "cud", tłumaczy, że faktycznie wszystkie elementy - od momentu znalezienia chłopca - ułożyły się idealnie, co wykracza poza normalny ciąg zdarzeń i możliwości medycyny. "Wiele sytuacji jest poza naszymi możliwościami, znajduje się w gestii siły wyższej, pozaludzkiej. Ta świadomość może wynikać z bardzo intymnego podejścia do wiary, ale nie musi. I nie chodzi o to, że przyznam się tu teraz, że jestem wierzącym człowiekiem" - dodaje. W rozmowie mocno zaznacza, że określanie lekarzy mianem "bogowie" jest złe, niezręczne, a nawet ironiczne. Podkreśla, że każdy lekarz powinien mieć pokorę wobec tego, co robi.