Jak ustalił dziennik, Kazimierz Szwajcowski, Mirosław Hakiel i Bronisław Buniowski otrzymali z MSWiA decyzje uchylające obniżenie emerytur na mocy ustawy dezubekizacyjnej. "Ci wpływowi, choć mający w karierze kontrowersyjne karty, funkcjonariusze policji z przeszłością m.in. w ZOMO, są w grupie 39 byłych funkcjonariuszy, wobec których zastosowano art. 8a ustawy, czyli wyłączenia w 'wyjątkowych przypadkach'" - <a href="https://www.rp.pl/Dezubekizacja/309049904-Dezubekizacja-Laska-ministra-dla-wybranych-policjantow.html?preview=1&remainingPreview=4&grantedBy=preview&" target="_blank">pisze "Rz".</a> Dziennik wyjaśnia, że artykuł ten mówi, iż minister może odstąpić od dezubekizacji "w szczególnie uzasadnionym przypadku", jeśli służba w aparacie represji (przed 31 lipca 1990 r.), trwała krótko, a po 12 września 1989 r. funkcjonariusz szczególnie zasłużył się dla wolnej Polski. "Dezubekizacja objęła ponad 38 tys. byłych funkcjonariuszy, odwołanie do ministra w oparciu o art. 8a złożyło 4,6 tys." - podaje gazeta. Szereg wątpliwości "Rz" zwraca uwagę, że przywrócenie pełnej emerytury gen. Szwajcowskiemu decyzją szefa MSWiA (wiceministra Jarosława Zielińskiego) nie budzi zastrzeżeń w środowisku, ale podobne potraktowanie dwóch pozostałych wysokich funkcjonariuszy służb już tak. "Szwajcowski podpadł pod ustawę, bo pod koniec lat 80. przez kilka miesięcy pracował w pionie przestępczości gospodarczej SB. Jednak epizod z ZOMO (gdzie trafił wbrew swojej woli) odrobił z nawiązką. Stał się legendą śląskiej policji, całe życie ścigał przestępców: w Katowicach i po ściągnięciu do Warszawy, gdzie w KGP kierował 'pezetami', był wiceszefem Centralnego Biura Śledczego i przez cztery lata (do 2012) zastępcą komendanta głównego. Wtedy policja wykryła aferę starachowicką i rozbijała gangi" - czytamy w gazecie. "Rz" przypomina także życiorysy Bronisława Buniowskiego i Mirosława Hakiela. Pierwszy to wieloletni szef prewencji z Rzeszowa, ma za sobą krótką pracę w strukturach bezpieczeństwa państwa PRL. W styczniu 1987 r. przeniesiono go z funkcji dowódcy ZOMO w komendzie wojewódzkiej w Rzeszowie na naczelnika inspekcji Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. "Kontrolowaliśmy wyniki garnizonu" - powiedział "Rz" Buniowski. W inwentarzu IPN gazeta znalazła jednak informację, że w WUSW cały czas był funkcjonariuszem MO. "Jak trafiłem do WUSW? Zostałem oddelegowany, o zdanie nikt mnie nie pytał. Po dziewięciu miesiącach napisałem raport o odejściu z zastrzeżeniem, że w innym wypadku odejdę ze służby" - powiedział gazecie Buniowski. Jak zwraca uwagę dziennik, nie wypiera się on ZOMO. Ta struktura nie podlegała jednak SB, lecz Milicji Obywatelskiej, której nie wymienia ustawa. Buniowski pojawia się w opracowaniach IPN o pacyfikacji kopalni Wujek. Był dowódcą grupy szturmującej bramę nr 1. Zomowcy używali broni długiej i strzelali do górników. Dziewięciu zginęło, dziesiątki raniono. Buniowski w wolnej Polsce w prewencji służył 16 lat. Największe kontrowersje Jak zauważa "Rz", największe kontrowersje budzi pozytywna decyzja wobec Mirosława Hakiela, byłego funkcjonariusza komunistycznej bezpieki, o którym głośno było, gdy w 2013 r. ówczesny szef MSWiA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bartlomiej-sienkiewicz,gsbi,1622" title="Bartłomiej Sienkiewicz" target="_blank">Bartłomiej Sienkiewicz</a> obsadził go w roli "pełnomocnika ds. kiboli" - do walki z przestępczością stadionową, co ujawnił "Dziennik Gazeta Prawna", przypominając, że Hakiel wcześniej jako szef CBŚ brał udział "w jednym z największych skandali" w historii policji. Gazeta podaje, że w 1989 r. Hakiel był inspektorem w wydziale polityczno-wychowawczym WUSW w Krakowie. Wydział odpowiadał za kontrolę funkcjonariuszy SB i MO, ich rodzin i koordynowanie pracy "ideowo-wychowawczej, wspólnie z organizacjami partyjnymi". Później Hakiel szefował policyjnemu CBŚ w Krakowie i Rzeszowie. To za jego kadencji w Krakowie gangster ps. Goebbels z broni, na którą dostał pozwolenie od policji, zastrzelił konkubinę, jej znajomego, ranił jej ojca, po czym się zastrzelił. Ówczesny komendant główny policji Marek Bieńkowski odwołał Hakiela ze stanowiska. "Uzbroili regularnego bandytę. Efekt: trzy osoby zabite, czwarta do końca życia będzie na +na twardej desce+, z przestrzelonym kręgosłupem" - powiedział "Rz" o tamtej sprawie wysokiej rangi oficer z KGP. W 2008 r. Hakiel przyszedł do Straży Granicznej na szefa Zarządu Spraw Wewnętrznych, który tropi nadużycia. "Zawsze był czyimś znajomym i spadał na cztery łapy" - ocenia jeden z byłych szefów policji. "Rzeczpospolita" zapytała o uzasadnienie tych 39 wyjątkowych decyzji, ale MSWiA odmówiło, uzasadniając to ochroną danych osobowych - RODO. Więcej w "Rzeczpospolitej"