Gdy dochodzenie dotyczy osób ze szczytów władzy, prokuratorzy często wpadają w kłopoty - piszą w "Rzeczpospolitej" Grażyna Zawadka i Izabela Kacprzak, przypominając odsunięcie od śledztwa Krzysztofa Drygasa, który rozważał postawienie zarzutów wpływowemu politykowi PO Cezaremu Grabarczykowi. Przed odwołaniem Drygas zdążył jeszcze zdecydować o przeszukaniu biura poselskiego byłego już ministra sprawiedliwości. Decyzję cofnął przełożony prokuratora. W ostatnich latach dziennikarki "Rzeczpospolitej" doliczyły się co najmniej dziesięciu głośnych spraw, w których czołowi urzędnicy bądź politycy, bez względu na partyjne barwy, unikali w ten sposób zarzutów. Anonimowi rozmówcy dziennika z prokuratury mówią, że takich skandali jest więcej, ale pozostają nienagłośnione, gdyż np. dotyczą lokalnych polityków. Przykłady? W 2011 roku w postępowaniu dotyczącym umorzenia podatków Rafinerii Trzebinia, w którym zarzuty miał usłyszeć wiceminister finansów, prowadzący stracił śledztwo. Jego przełożeni uznali m.in., że źle ocenił materiał dowodowy. Więcej w "Rzeczpospolitej".