<a href="https://www.rp.pl/Polityka/307139915-Rzadowe-auta-SOP-nie-maja-rejestratorow-Politycy-nie-chca-kamer.html" target="_blank">"Rzeczpospolita" przypomina</a> wypadek z Beatą Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z ówczesną premier (jej pojazd był w środku) wyprzedzały fiata seicento. Jego kierowca - Sebastian Kościelnik - przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto z ówczesną szefową rządu, które w konsekwencji wjechało w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. 9 lipca br. sąd uznał, że kierowca fiata seicento jest winien nieumyślnego spowodowania wypadku. Warunkowo umorzył też postępowanie na rok. Sąd uznał, że także kierowca BOR złamał przepisy (więcej<a href="https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-wypadek-z-udzialem-limuzyny-beaty-szydlo-zapadl-wyrok,nId,4601661" target="_blank"> TUTAJ</a>). Systemy aktywne odłączone "Rz" zwraca uwagę, że w rządowym audi A8, którym podróżowała ówczesna premier, nie było kamery rejestrującej trasę ani żadnych innych odrębnych rejestratorów. "Auta nie posiadały aktywnej nawigacji, która na bieżąco łączyłaby się z satelitą i podawała lokalizację pojazdu. Te wszystkie urządzenia były 'poodpinane' także w dwóch pozostałych samochodach z kolumny" - czytamy. Tzw. systemy aktywne w rządowych limuzynach mają być odłączone ze względów bezpieczeństwa, m.in. z obawy, że hakerzy mogliby przejąć kontrolę nad pojazdem z najważniejszymi osobami w państwie. Dziennik ustalił jednak, że po wypadku w Oświęcimiu krakowska prokuratura zgłosiła wniosek do BOR, by zamontować, choć w minimalnym zakresie, kamery rejestrujące przejazd czy dźwięk, ale do dziś sytuacja w pojazdach nie uległa zmianie. "Osoby ochraniane chcą gwarancji, że ich rozmowy nie wydostaną się na zewnątrz" - mówi dziennikowi znawca kulisów ochrony. Więcej w "Rzeczpospolitej"