Andrzej Stankiewicz w swoim artykule wskazuje, że uchwalona tuż po wyborach ustawa medialna, która pozwoliła PiS przejąć kontrolę nad publicznym radiem oraz telewizją i obsadzić je swoimi ludźmi, była "rozwiązaniem doraźnym". Jej obowiązywanie kończy się pod koniec miesiąca. Rząd Prawa i Sprawiedliwości liczył na to, że do tego czasu uda się uchwalić tak zwaną dużą ustawę medialną. W założeniu miała ona tworzyć nowy system nadzoru nad mediami poprzez Radę Mediów Narodowych, wyłanianą przez parlament i prezydenta. Zmodyfikowane przepisy miały też zmieniać zasady finansowania TVP i Polskiego Radia - opłaty byłyby obowiązkowe, a zbierać je mieli dostawcy prądu. Jak wskazuje "Rzeczpospolita" partia rządząca miała jednak problemy z przygotowaniem takich rozwiązań. Opór pojawił się między innymi ze strony koncernów energetycznych, które nie chciały występować w roli egzekutorów opłaty audiowizualnej. Kłopotem - jak zaznacza dziennik - były także sytuacje, gdy jeden właściciel miał kilka nieruchomości, a w nich oddzielne liczniki prądu. Ostatecznie wczoraj wiceszef resortu kultury Krzysztof Czabański przyznał, że do 1 lipca nie uda się zakończyć prac, co oznacza, że od 2017 r. nie będzie też nowej opłaty audiowizualnej. Andrzej Stankiewicz w swoim artykule zwraca uwagę, że sprawa "mediów narodowych" jest znacznie bardziej skomplikowana niż się pozornie wydaje. Przytacza też opinię Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, posłanki PO, która będąc obserwatorem prac nad tą ustawą, stwierdziła, że "wprowadzenie mediów narodowych spowoduje tak daleko idące zmiany w przepisach, że wymaga to notyfikacji Komisji Europejskiej". A procedura jest bardzo długa. "Notyfikacja nowych projektów trwa od 8 do 18 miesięcy a istotnych zmian jeszcze dłużej" - przyznał Czabański. Z powodu zaistniałych problemów zamiast całkowicie nowej ustawy, która wymaga akceptacji Brukseli, w życie wprowadzone zostaną "protezy". Pierwszy projekt zastępczy dotyczy powołania Rady Mediów Narodowych, organu nadzorującego publiczne media. Zgodnie z planem ma być ona wyłaniana przez parlament i prezydenta. Spośród pięciu członków dwa miejsca mają przypadać i być zagwarantowane opozycji. Z kolei druga ustawa ma umożliwić większą ściągalność abonamentu. Więcej w "Rzeczpospolitej".