Jak podaje dziennik, pracujący nad sprawą śledczy ustalili, że z w granulacie paszy co najmniej raz znalazł się antybiotyk o nazwie monenzyna. Co więcej w dawce, która jest dla koni śmiertelna. Monenzynę stosuje się głównie na fermach drobiarskich , a dokładnie do zwalczania pasożytów. Przypomnijmy, że stadnina w Janowie Lubelskim znalazła się pod lupą śledczych po serii zgonów klaczy, w tym dwóch należących do Shirley Watts - Prerii i Amry. Zlecone przez prokuraturę badania paszy podawanej zwierzętom wykazały, że antybiotyk był w obecny w granulacie. Jak precyzje "Rzeczpospolita" znajdował się on na taczce z owsem w tak zwanym boksie porodowym. (Właśnie w nim przebywały po oźrebieniu klacze Watts.). Okazało się, że stężenie antybiotyku wyniosło aż 1,7 mg/kg, czyli o jedną czwartą więcej niż dopuszczalna ilość tego specyfiku, którą jest w stanie przeżyć koń. Sprawa ujrzała światło dzienno dopiero po wyizolowaniu granulatu z owsa i zbadaniu ich osobno. "Ustalono, że owies stanowił 77 procent, a granulat 23 procent mieszaniny - wyjaśnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Waldemar Mocarzewski, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Gazeta przypomina, że zgodnie z dyrektywą Komisji Europejskiej, maksymalna dopuszczalna zawartość monenzyny w materiałach paszowych nie może przekraczać 1,25/kg. Więcej w "Rzeczpospolitej".