Jędrzej Bielecki w swoim artykule przypomina wyniki sondażowe, z których wynika, że republikanin Francois Fillon w drugiej turze wyborów prezydenckich zmiażdżyłby <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marine-le-pen,gsbi,1072" title="Marine Le Pen" target="_blank">Marine Le Pen</a>, uzyskując 66 proc. do 34 proc. głosów.Gazeta wskazuje, że finał walki o prezydenturę nie mógłby być dla Moskwy lepszy, francuska lewica, która forsowała twardą linię wobec Rosji, jest wyeliminowana z gry. Do drugiej tury zakwalifikują się dwoje politycy uważani za "przyjaciół Kremla": Fillon i Le Pen.Były premier nie kryje się ze swoimi sympatiami. W debacie telewizyjnej stwierdził, że bilans polityki unijnych sankcji wobec Rosji jest "tragiczny". "Fillon chciałby wycofać nie tylko te wprowadzone po interwencji Moskwy w Donbasie, ale także te ustanowione po aneksji Krymu. Jego celem jest także współpraca z Moskwą w zniszczeniu tzw. Państwa Islamskiego. Troska o utrzymanie ukraińskiej suwerenności zeszłaby dla Paryża na drugi plan" - wylicza dziennik. Zdaniem Jędrzeja Bieleckiego, to może zmienić równowagę w Radzie UE, od której zależy przedłużenie sankcji wobec Rosji. Za ich utrzymaniem będzie się już opowiadać niewielka grupa państw: Niemcy, Polska, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-szwecja,gsbi,3494" title="Szwecja" target="_blank">Szwecja</a>, Holandia. Głos Wielkiej Brytanii z powodu Brexitu stanie się tu coraz słabszy. Natomiast Francja może łatwo przekonać m.in. Węgrów, Słowaków czy Włochów. Więcej w czwartkowej "Rzeczpospolitej".