Według "Dziennika" Platforma ma szansę objąć przewodnictwo najbardziej prestiżowej komisji w europarlamencie - komisji spraw zagranicznych. Ale od dziesięciu lat jest ona w rękach wpływowego polityka niemieckiej partii CDU Elmara Broka - przypomina gazeta. Wprawdzie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donald Tusk" target="_blank">Donald Tusk</a> przyznał w środę, że rozmawiał kanclerz Niemiec, Angelą Merkel, ale zaprzeczył, jakoby mieli rozmawiać o obsadzie komisji PE. Decyzję, czy PO będzie rekomendować Jacka Saryusza-Wolskiego na stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych (a tym samym straci przewodnicwo w komisji budżetowej, którą kierował Janusz Lewandowski), partia podejmie w sobotę. Jak pisze "Dziennik", Niemcom zależy, by Polacy zatrzymali w swoich rękach komisję budżetową, a im zostawili spraw zagranicznych. Potwierdza to "Dziennikowi" obecny szef komisji zagranicznej, przyjaciel Angeli Merkel, Elmar Brok. Saryusz-Wolski ma spore szanse na objęcie stanowiska w komisji sparw zagranicznych, bo popierają go wszyscy polscy europosłowie. W rozmowie z gazetą jednogłośnie podkreślają, że jest to idealna dla Polski kandydatura, bo polityk PO jest kompetentny i potrafi wznieść się ponad podziały partyjne. Według "Dziennika" informacja o domniemanych naciskach szefowej niemieckiego rządu wywołała oburzenie polskich polityków. Prezydent Lech Kaczyński jednoznacznie odniósł się do rozmowy Merkel-Tusk i powiedział, że oczekuje od PO zajęcia pryncypialnego stanowiska. Były szef MSZ Stefan Meller w rozmowie z "Dziennikiem" stwierdził, że nigdy wcześniej nie słyszał o podobnym przypadku, aby szef rządu dzwonił do przewodniczącego partii politycznej innego kraju, by ustalać szczegóły polityki.