Według dziennika, polska strona od początku stawiała sprawę jasno: skoro ma zapłacić 13 i pół miliarda dolarów to ma też prawo postawić warunki odnośnie arbitrażu. Dopiero widmo fiaska negocjacji sprawiło, że francuski kontrahent wyraził gotowość pójścia Polsce na rękę. "Nie dziwię się, że rząd obstawał przy takim stanowisku. To kwestia szacunku dla państwa polskiego i jego instytucji" - mówi gazecie Stanisław Krukowski, ekspert jednej z firm zbrojeniowych. "Postępowanie arbitrażowe za granicą jest bardzo drogie, trzeba wynajmować zachodnie kancelarie prawne do obsługi procesu" - dodaje. W kontraktach zbrojeniowych, które zawierają polscy producenci, klauzula mówiąca, że spory będą rozstrzygane przez sądy państw zamawiających broń, jest normą - zauważa dziennik.Więcej w "Naszym Dzienniku".