Zawieszenie Grzegorza Napieralskiego, rozwiązaniu zachodniopomorskich władz partii, wreszcie wybór Magdaleny Ogórek jako kandydatki SLD na prezydenta - to mają być główne przyczyny rosnącego niezadowolenia w szeregach lewicy. "W dniu śmierci Józefa Oleksego ogłoszono - bez konsultacji w partii - słabo znaną kandydatkę na prezydenta. Wyrzucono Grzegorza, rozwiązano władze w Zachodniopomorskiem, choć w <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a> partia zdobyła tam 12 proc., a na Mazowszu - tylko 6 proc." - denerwuje się w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Grzegorz Gruchalski, b. lider Federacji Młodych Socjaldemokratów. Gruchalski, wraz z kilkoma osobami z koła SLD na warszawskiej Woli, oddał partyjną legitymację. Szef SLD w Poznaniu Tomasz Lewandowski frustrację obecną sytuacją w partii wyraził w internetowym wpisie. "Czytam wiadomości i nie wierzę... SLD ma kandydatkę na prezydenta RP Magdalenę Ogórek. Grzegorz Napieralski zawieszony w prawach członka SLD za działanie na szkodę partii. A wszystko dokonuje się w dniu śmierci Józefa Oleksego" - napisał, pytając wprost: "Czy kogoś tam już totalnie porąbało?". Jeden z posłów lewicy przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że niektórzy samorządowcy mogą wykorzystać ten moment do pozbycia się łatki SLD. "Mogą uznać, że skoro partia tonie, lepiej być niezależnym" - twierdzi. Według "Gazety Wyborczej", Napieralski, który stał się ofiarą "rozpaczliwej próby obronienia przywództwa przez Leszka Millera", może przejść do Platformy Obywatelskiej. Anonimowi działacze partii wieszczą bardzo trudne chwile przed SLD. "Ludzie gwałtownie odwracają się od partii, która może nie wejść do Sejmu. To efekt kuli śniegowej" - mówią "Gazecie Wyborczej".